Mateusza wojewodę Sieradzkiego i wojsko jego spoczywające obozem, gdzie, jak-to bywa po zwycięztwie, wszystko było w rozprzężeniu i nieładzie, bez należytej czujności i straży, o czém się od licznych szpiegów wywiedział; uderzył nań dnia dwudziestego szóstego Czerwca o świcie, i wczasujące się po trudach podróży rycerstwo tak swym nagłym napadem przestraszył, że jedni bez przytomności i zebrania myśli porwawszy za oręż biegali tam i sam jak błędni i szaleni, inni w popłochu pierzchali rozsypką. Mateusz wojewoda Sieradzki, wódz tej wyprawy, z trochą rycerstwa, które się do niego było zbiegło, mężnie się zastawiwszy, i dawszy dowody niepospolitej dzielności, zginął. Ten sam los spotkał i jego rycerzy. Konrad książę Mazowiecki, poraziwszy snadno i rozbiwszy wojsko Sieradzkie, opanował obóz nieprzyjacielski, broń i zapasy, odbił wszystkę zdobycz z kraju swego zabraną, a część rycerstwa Sieradzkiego poimał w niewolą.
Księżna Mazowiecka Zofia, rodem Litwinka, żona Bolesława syna Ziemowita książęcia Mazowieckiego, niewiasta rzadkiej cnoty i pobożności ku Bogu, umarła i w kościele Płockim pochowaną została.
Wielka zaraza i śmiertelność rozszerzona po krajach Ruskich wiele ludzi obojej płci wytępiła. Nie spowodował jej zaś wpływ szkodliwy niebieskiego świata, ani powietrze zaraźliwe, ale powstała z wód zatrutych złośliwie przez Tatarów, z którymi w roku przeszłym połączyli się byli Rusini i pomagali im do spustoszenia krajów Polskich. Dopuścił Bóg sprawiedliwy tej plagi, aby Rusini za tak niecną przeciw Polakom posługę wojenną odebrali zasłużoną karę, i ginęli najgorszym rodzajem śmierci, od tych, którym udzielili pomocy przeciw prawowiernym chrześcianom, acz i sami chcą uchodzić za prawowiernych. Jakoż Tatarzy, podzieliwszy między siebie i rozprzedawszy różnym narodom Polskich obojej płci brańców, gdy już mieli opuszczać ziemie Ruskie, postanowili zdradziecko zadać klęskę Rusinom, nie mogąc szkodzić im jawnie, gdyż ich wodzowie na to nie pozwalali; przeto pozatruwali ich wody i rzeki takim sposobem: z ciał pobitych chrześcian Polaków, poimanych w jassyr, których Tatarzy, zabobonnicy wielcy, do swych czarodziejstw, guseł, wróźb i uroków przeszło stu zamordowali, powyjmowane serca najtęższemi pozaprawiali truciznami, i w wody tak stojące jako i rzeczne powrzucali daleko na rożnach i żerdziach, aby się dłużej zachowały. Od nich zatrute wody tak dalece między Rusinami, którzy ich do rozmaitego brali użycia, rozszerzyły zarazy i choroby, że nagle padali i umierali, a żadne nie pomagały im lekarstwa. Późno dopiero, gdy już wiele ludu od