żadnej chwili nie pomija bez dowodu swojej łaski i miłosierdzia, we wszystkich rańtuchach, które poprzywdziewali, ukazały się znaki krzyża, a co dziwniejsza, na tych nawet, które pozostawały w schowaniach. Co obaczywszy, wielu posłupiało. Niektórzy z nich utrzymywali, że to była sprawa czartowska, tak jako ich poprzednicy o Chrystusie czyniącym cuda mówili: „mocą Belzebuba wyrzuca czarty“ (In Belzebub ejicit daemonia. Matth. cap. 9). Inni powątpiewali, nie śmiejąc mówić o tém ani sądzić. Inni nareszcie uwierzyli, że to był znak prawdziwy Chrystusa ukrzyżowanego, i skłonili się do przyjęcia jego wiary i chrzestnego obmycia; ale tych nie wielka była liczba, według onych słów Jeremiasza: „Wezmę was, jednego z miasta, a dwu z rodzaju. (Assumam vos, unum de civitate, et duos de cognatione. Hierem. cap. III). A godną jest uwagi rzeczą, że okrom dwóch przepowiedzianych dni, które rabini w swoich księgach i pismach oznaczyli, był jeszcze inny zapowiedziany przez dwóch Żydów Hiszpańskich, mianych za proroków. Z tych jeden mieszkał w Awili (Abula) około Kompostelli; a drugi we wsi zwanej Aylon, w dyecezyi Sagunckiej, prowincyi Toletańskiej. Obadwaj tak dziwne rzeczy prawili jako prorocy, że niekiedy przyszłość przepowiadali i skryte obwieszczali tajemnice. Stosownie do swych obyczajów żyli uczciwie, zkąd u wszystkich Żydów swego kraju uważani byli za proroków. Ci dwaj tedy oznaczyli czas, w którym miał ukazać się znak ich odkupienia, to jest, według rachuby Żydowskiej, w roku od stworzenia świata pięćtysiącznym pięćsetnym piątym. A ten rok właśnie zgadza się z rokiem Pańskim, który liczono wtedy, tysiącznym dwóchsetnym dziewięćdziesiątym czwartym.
Przy schyłku zimy, mistrz Pruski Meinhard wtargnąwszy zbrojno do Litwy, spustoszył powtórnie dwa powiaty Pastów i Giersów, zamek zaś Litewski Mingeden począł kuszami wielkiemi burzyć i zdobywać. Dwa tymczasem pomniejsze zamki wziąwszy przemocą i spaliwszy, gdy trzeciego dobycie zdało się nieco trudniejszém, odesłał brańców Litewskich do Pruskich warowni, a ruszył z wojskiem pod zamek Wiznę (Wyszen), do Bolesława książęcia Mazowieckiego należący, i jął go jakby nieprzyjacielski i barbarzyński dobywać, mszcząc się na Bolesławie, że w nim dawał schronienie Litwinom, którzy ztąd często na kraje Polskie i Pruskie czynili wycieczki. A gdy Bolesław książę Mazowiecki, znużony licznemi poselstwami i listy, nie chciał odpierać tej napaści, przeto wróg