skiego Przemysława, zrodzonym z jego siostry Konstancyi, córki jego ojca, zaślubionej Konradowi margrabi Brandeburskiemu, nie wzdrygał się wyciągnąć ręki na zagładę wuja własnego i sługę Chrystusa Pana, któremu osobiste nawet winien był poszanowanie, i krew swojego rodzeńca morderczym orężem wytoczyć, a przez to zgubić swą cnotę i sumienie, a cześć swoję i sławę wieczną zmazać ohydą. Twierdzą niektórzy, jakoby uczestnikami morderstwa popełnionego na królu Przemysławie i wspólnikami zbrodni rzeczonego Ottona Długiego i innego Ottona, tudzież Jana, margrabiów Brandeburskich, mieli być pewni panowie Polscy i szlachta, z Nałęczów i Zarembów domu, bądź-to, że król Przemysław, jako mąż czynny i dozorny, łakomstwo i nieprawe ich nabytki ukracał albo ukrócić zamyślał, bądź że na nich samych lub ich pokrewnych za jakoweś nadużycia kary wymierzał, bądź wreszcie, że po jego sprzątnieniu spodziewali się innego następcy, z którego korzystając powolności mogliby urastać w znaczenie i dostatki. I rzeczywiście trudno wierzyć, aby zabójstwo takie mogło być dokonane przez zdradę samych obcych nieprzyjacioł, gdyby do niej nie przyłożyli się byli domownicy i swoi. Utrzymuje się nadto podanie, że aż do czasów Kazimierza II, najlepszego z królów Polskich, potomkowie rzeczonych domów szlacheckich, na hańbę i ukaranie za popełnioną zbrodnię nie mogli stawać z szlachtą w rycerskim szyku, ani szat szkarłatnych używać: i dopiero od tej sromoty uwolnił ich pomieniony król Kazimierz, gdy się wybierał na wojnę przeciw Ruskim książętom. Nieszczęsne zaś zwłoki króla Przemysława gdy z Rogoźna prowadzono do Poznania, wielu tak duchownych jak świeckich skropiło je swemi łzami. Płakali wszyscy, że tak dobry monarcha, królestwa Polskiego odnowiciel i ojciec, śmiercią tak nagłą i okrutną zginął, i kraje Polskie na nowe wystawił sieroctwo. Pochowano go zaś w kościele katedralnym Poznańskim, w grobie jego przodków, królów Polskich, i uczczono wspaniałym, jak niósł obyczaj dawny i jak na godność królewską przystało, pogrzebem, któremu towarzyszyli Jan biskup, prałaci i kanonicy Poznańscy, i przedniejsi panowie Polscy. Żył Przemysław lat trzydzieści ośm, miesięcy trzy i dni jedenaście. Mąż godny aby słynął w narodzie Polskim przez wszystkie pokolenia i wieki, przeto iż ojczyznę osłabioną i upadłą podźwignął, i wzniósł jej panowanie nad wszystkie narody sąsiednie, wlał w nię ducha żywotnego, aby kwitnęła szczęśliwie przez długie wieki, dał jej światło za ciemnotę, wolność za niewolę, radość za smutek i utrapienia dawne. A jako niegdyś byliśmy niemal najnieszczęśliwsi, wystawieni na wszelakie przygody, i w rozchwianym korabiu miotani burzami na wszystkie strony, zkąd owe słowa Herkulesa do nas właściwiej stosować się mogły, że „koniec jednego nieszczęścia początkiem był drugiego;“ tak potém mogliśmy się nazwać szczęśliwemi, że wszystkie
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/529
Ta strona została przepisana.