Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/60

Ta strona została przepisana.

chodzie, gdy wybiegających za nią żołnierzy chwytano z zasadzek lub ubijano. Często doznawane tego rodzaju przygody tak dalece trwożyły drugich i odrażały, że wszędy po lasach, krzakach i zaroślach obawiali się zdrady i napaści Polaków. Inna jeszcze wojsku cesarskiemu dokuczyła klęska, gdy rozpieszczeni wygodami życia Niemcy, przywykli do wina lub piwa wywarzonego z jęczmienia, których Polacy nie używają, obywając się w ich braku wodą bez miary żłopaną, dostawali krwawej biegunki, i tak dalece choroba ta rozszerzyła się w ich obozie, że większą część wojska cesarskiego zniszczyła. A gdy choroby tej żadnym umiejętnym środkiem, żadnemi ziołami i lekarstwy nie umiano powstrzymać, wszyscy wołali na cesarza aby powracał, nie tusząc iżby wytrwać mogli w tej nieszczęśliwie poczętej wyprawie, bez narażenia się na jawne niebezpieczeństwo i zgubę. Cesarz jakkolwiek nie mógł być obojętnym na te nalegania i prośby, i nie mało cierpiał widząc w swym obozie tak zagęszczone choroby i śmierci, wstyd go jednak było porzucać jakby nierozmyślnie zaczętą wojnę, i ociągał się z powrotem. Bił się długo z myślami, co miał czynić, jakiej spodziewać się korzyści z tej wojny, gdy Polacy nigdzie bitwy przyjąć nie chcieli. Nie było miast i zamków, któreby zdobywać trzeba; miasta bowiem i zamki, pod ów czas rzadkie w Polsce, po wtargnieniu cesarza sami Polacy w większej części popalili, a inne opuściwszy poustępowali w miejsca bagniste i niedostępne. Wojsko więc tak liczne i potężne przestać musiało na zniszczeniu samych włości, i pastwiło się nad niewinną chudobą, podkładając ogień pod wieśniacze strzechy. Spustoszyli w ten sposób Niemcy grabieżą i pożogą okolice Wrocławia i Poznania. Alić mądry i przebiegły cesarz, chcąc onę wyprawę, której nie raz żałował, i odwrót tak konieczny, do którego znaglał go głód i panujące choroby, głośne krzyki i szemrania wojska, pozornie ubarwić, przez Władysława książęcia Czeskiego, jakoby stron obydwóch pośrednika, tak rzeczy kierował, aby książęta Polscy Bolesław, Mieczysław i Henryk, prosili cesarza o pokój, w upewnieniu, że im go cesarz nie odmówi. Zaręczeniem przeto i namową książęcia Czeskiego spowodowani Polscy książęta, uzyskawszy rękojmię bezpieczeństwa, udają się do obozu cesarza stojącego pod wsią Kryszkowem (Krysogwe) a wprowadzeni do jego namiotu, usty Bolesława tak przemawiają: „Gdybyś baczniej, Miłościwy cesarzu, rozważyć chciał sprawę naszą, i sprawę brata naszego Władysława, dla którego przywrócenia wojnę nam wydałeś, nie podnosiłbyś przeciw nam po nieprzyjacielsku oręża, poznałbyś bowiem, że słuszność mamy za sobą, i że godzi nam się raczej obrona niżli prześladowanie. Jeźli Władysław jest twoim zięciem, nie zaprzeczysz pewnie, że i my z twojej krwi pochodzimy. Przekonani jesteśmy, że ani tobie, ani żadnemu z twoich nie zda się niesprawiedliwą ta kara wygnania, którą brat nasz Władysław ponosi; on bowiem ten cios wszystkim trzem braciom