w takim pojedynku, i że przezeń wielkie u cesarza zjednałby sobie względy, sam, bez wiedzy i porady cesarskiej, postanowiwszy spotkać się z owym olbrzymem, siadł na konia i zbrojno na harc wyjechał. Było-to ciekawe dla obu wojsk widowisko, gdy i cesarscy żołnierze wysypali się tłumem z obozów, i Medyolańczykowie z wież i murów miasta powychylali głowy, wyglądając w milczeniu i z podziwieniem końca toczącej się walki. Podnosiły się i szemrania w wojsku cesarskiém, przecz Bolesław książę Polski, bez wiedzy i rozkazu cesarza i jego wodzów, tak trudną i nierówną podjął walkę i na tak jawne podawał się niebezpieczeństwo, zwłaszcza że w razie przegranej, nie sobie tylko ale i cesarzowi wielką ściągnąć mógł niesławę. Patrzało jednak mimo woli, bardziej niż zezwalało na tę walkę wojsko cesarskie, kiedy obadwaj harcerze w największym rozpędzie koni uderzyli na siebie kopijami; a gdy rycerz Medyolański bezskutecznie swój grot wymierzył, Bolesław książę Polski tak silnie ugodził go kopiją, że ów olbrzym śmiertelną odebrawszy ranę spadł z konia na ziemię i omdlał. A Bolesław nie tracąc czasu, jako rycerz dziarski i zwrotny, zeskoczył także z konia, i leżącego dobił olbrzyma, a odarłszy go z zbroi, zwłoki martwe w środku bojowiska porzucił. Głośne zewsząd okrzyki w obozie cesarskim świadczyły o wielkiej radości, jaka panowała w całém wojsku z powodu odniesionego zwycięztwa. Kiedy potém Bolesław książę Polski odnosił Fryderykowi cesarzowi łupy z zabitego olbrzyma, dowód zaszczytny swojej dzielności, odprowadzał go liczny orszak cesarskich rycerzy, przesadzających się w pochwałach i uwielbieniu jego męztwa, a brzmiące nieustannie między wojskami okrzyki wmawiały niejako w cesarza, ażeby czynu tak znakomitego, którym Bolesław i sobie i wojsku tyle zjednał zaszczytu, nie zostawiał bez nagrody. Cesarz więc i powinność własną i zasługę Bolesława i prośby rycerstwa mając na względzie, oświadczył, że czyn tak chwalebny z wdzięcznością wynagrodzi, i zaraz w obec wojska Bolesławowi książęciu Polskiemu słuszne oddał pochwały. Ale potém wziąwszy go na osobność z kilku zaufanymi radcami, zganił mu zbytnią porywczość, że bez zezwolenia cesarza tak niebezpieczną podjął walkę. „Ja, rzekł, chwalę cię i uwielbiam, Bolesławie, i winszuję ci tej rzadkiej dzielności, z której w obozach moich jako prawdziwy bohater słyniesz. Lecz razem czuję się obrażonym, że bez mej wiedzy i porady na tak jawne podałeś się niebezpieczeństwo. Im bliższe łączą cię ze mną krwi związki, tém większy czekał mnie żal i sromota, gdyby szczęście nie tobie ale twemu było posłużyło przeciwnikowi. Teraz ci twą porywczość przebaczam, ale cię upominam, abyś na potém nigdy bez mego rozkazu nie kusił się o takie dzieła, któreby z podobném połączone były niebezpieczeństwem.“ Temi słowy połajawszy Bolesława, obdarzył go jednak hojnemi podarkami; i już odtąd książę Polski za pokonanie onego przeciwnika, tak u ce-
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/67
Ta strona została przepisana.