Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/78

Ta strona została przepisana.

pomyślny wnet osiągnęły skutek. Było w obozie Polskim czterech zbiegów Pruskich, którzy przez długą zażyłość u Bolesława książęcia pozyskali byli przychylność i łaskę: tych więc, jako świadomych miejsca, Bolesław do Prus, ziemi nieprzyjacielskiej, wkroczywszy, używał za przewodników; oni wskazywali obozom stanowiska, i drogi, któremi wojsko prowadzić miano; ostrzegali, kędy przejścia były niebezpieczne albo złe i nieprzystępne. I takie u książąt i całego wojska przez szczere i wierne usługi zjednali sobie zaufanie, że wszystek obrot i pomyślność wyprawy, los i bezpieczeństwo wojska na ich zdaniu spoczywały. Tych więc Prusacy wielkiemi darami a większemi jeszcze ujmując obietnicami, jęli namawiać: „aby ojczyzny swojej i narodu losy teraz przynajmniej mieli na względzie, gdy już nie o podległość tylko i płacenie Polakom daniny, co samo przez się byłoby sromotą i niedolą, ale szło o byt i całość zagrożoną ostatnim upadkiem. Aby pomnieli, że nie w Polsce, ale w Prusach byli zrodzeni, kędy żyli ich przodkowie, rodacy i pokrewni. Aby przygotowaną narodowi swemu zgubę starali się jak najspieszniej odwrócić, a podali mu rękę wybawczą, gdy od nich samych zależało jego ocalenie, zwłaszcza, że usługi Polakom poświęcone po skończonej wojnie pójdą (mówili) w zapomnienie, dobrodziejstwo zaś wyświadczone własnemu narodowi i ojczyźnie wieczyście u potomnych zasłynie.“ Takiemi namowy i podarkami owi zbiegowie ujęci, postanawiają wojsko Polskie zdradzić i wspólnie z Prusakami układają podejście. Już wodzowie Polscy z swém wojskiem posunęli się byli w głąb kraju, a szerząc rzeź morderczą, w której nie szczędzono starców ni dzieci, i pożogami niszcząc włości i miasta, grozili wtargnieniem do ostatnich Prus krańców. Ułożoną więc zdradę i podejście rzeczeni zbiegowie przywodząc do skutku, wojsko Polskie bez potrzebnych zapasów, i nie wiadomemi mu drogami, ale przez dzikie ostępy i manowce prowadzili. Szedł naprzód oddział, któremu przywodził Henryk książę Sandomierski; potém inne hufce pod wodzą Mieczysława i innych dowódzców; nakoniec zastęp najćwiczeńszych rycerzy, któremu sam Bolesław książę i monarcha przewodniczył. Zawiedli je zdrajcy najpierwej w puszcze lesiste i ciemne ubocza, potém w bagna i trzęsawiska, kędy zlewy deszczowe zasłane z wierzchu zielonemi smugi, kryły spodem kaliste bajora i przepaści: aby zaś wojsko nie przykrzyło sobie takiej przeprawy, łudzili je ciągle upewnieniem, że po przebyciu tej drogi natrafią na liczną zdobycz trzód i bezbronnego ludu. Ale gdy już przedni zastęp Polaków za przewodem owych zdrajców zabrnął w gęste zarośla i manowce, Prusacy wysunęli się z ukrytych tu i owdzie zasadzek, i bezpieczni sami w swych niedostępach, wypuszczonemi z bliska strzałami uderzyli na wojsko, które w niesposobnym czasie i miejscu nie mogąc jak należało stawić się do rozprawy, ani posuwać na przód, ani cofać, wystawione na mordercze ciosy, snadno uległo i pierzchnąwszy