Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/85

Ta strona została przepisana.
Werner biskup Płocki, za sprawą Bolesty kasztelana Wiskiego, ginie śmiercią morderczą; za co pomieniony kasztelan spalony publicznie na stosie.

Siedział pod ów czas rok czwarty na biskupstwie Płockiém mąż chwalebny Werner, miłością ku Bogu, czystością życia, pobożnością, i rzadkiemi umysłu przymiotami, połączonemi z wysoką nauką i obyczajów ogładą, zalecony. Ten powziąwszy wiadomość, że wieś należącą do kościoła Płockiego, zwaną Karsko, jeden z możnych panów na Mazowszu Bolesta, kasztelan Wiski, mający za herb Podkowę, człek przeważny bogactwy i znaczną liczbą zwolenników, najechał gwałtownie i opanował, osobistém naprzód i łagodném upomnieniem, a potém za pośrednictwem przyjacioł jął mu przekładać: „aby przestając na swym udziale, nie tykał własności Bogu poświęconej, a lękał się sprawiedliwej niebios kary, gdyby chciał uporczywie trwać w swojém przedsięwzięciu.“ Ale on taką przestrogą jeszcze bardziej ozuchwalony, odpowiedział: „że gdy mu śmie rozkazywać, jeszcze więcej zagarnie, a biskupa Wernera śmiercią ukarze.“ Widząc zatém biskup Werner, że jego łagodność u człowieka przewrotnego i dumą zaślepionego mało waży, a upomnienia idą w pogardę, zapozwał go do sądu który ziemskim nazywamy, w spodziewaniu, że łakomstwo jego bezkarne przynajmniej sądu surowość ukróci. Ale gdy sędzia, w sprawie tak niewątpliwej nie czyniąc zwłoki, przyznał słuszność Wernerowi biskupowi, i z swym wyrokiem posłał go do wsi Karska, zagarnionej przemocą i nieprawością Bolesty; ten uniesiony gniewem, na męża świątobliwego, który obstawał za prawami swego kościoła, najzelżywsze wyzionąwszy złorzeczenia, postanowił zamordować biskupa, i wszystkie obmyślił środki, aby za podaną sposobnością zamiar swój jak najrychlej przywiódł do skutku. Miał on z bałwochwalczemi Prusakami, dla bliskiego sąsiedztwa i podobnych im obyczajów, nader ścisłą zażyłość, stosunki i związki; osadzony bowiem przez Bolesława książęcia i monarchę Polskiego w tym zakątku okolicy Wiskiej, sprawował w niej powierzone sobie namiestnictwo i zwierzchnią władzę, zkąd udającym się do niego Prusakom z rozmaitemi zażaleniami o kradzieże, łupiestwa i napady, na poddanych Polskich wymierzał sprawiedliwość, albo wszczęte zatargi już-to orężem już zobopólnemi układy godził i uspokajał. Często ich posłannikom, wedle zwyczajów narodu Pruskiego znoszącym mu podarki, zasądzał sprawy z podwójném wynagrodzeniem, aby ich sobie tém więcej zobowiązał i skorszemi uczynił do wykonywania swych rozkazów, zwłaszcza na korzyść osobistą. Gdy więc jako kasztelan Wiski bawił raz w miejscu swego urzędu, i zebrała się u niego znaczna gromada Prusaków, ujętych szczodrotą