biskup Krakowski swoją gorliwością powściągnąć, i nie zrażając się bynajmniej doznaną wprzódy zniewagą, gdy w tej mierze czuł się do swej pasterskiej powinności, a nalegały nań o to prośby, płacze i zaklęcia wielu pokrzywdzonych i nieszczęśliwych, postanowił uciec się do innego rodzaju upomnienia, jakiego niegdyś Natan prorok przez podobieństwo użył do skarcenia Dawida; aby Mieczysław, który wzgardził jego słowami, dał się przynajmniej podobnym poruszyć przykładem, i usłuchawszy wyroku proroka, powściągnął swoję srogość, a uznał swe zaślepienie i błędy, przez które wszystek kraj upadał i ginął. Kiedy więc Mieczysław w liczném zebraniu radców załatwiał sprawy publiczne, przyszła do sądu książęcego niewiasta pewna, przez Gedeona biskupa, który sam także był wtedy obecnym, namówiona, w żałobném i lichém odzieniu, łkająca płaczliwie i rzewnemi zalana łzami, niby z przyczyny doznanej krzywdy i ciężkiego obelżenia, głośno błagając posłuchania i wymierzenia sobie sprawiedliwości. Zwróciło to uwagę Mieczysława i wszystkich panów radnych, pragnących się dowiedzieć, z jakąby do nich przybywała skargą. Kazał jej więc książę Mieczysław, o podal nieco stojącej, już-to z poszanowania dla niewieściej głowy, już dla skrócenia przykrych jego uszom krzyków, bliżej przystąpić, i na coby się użalić miała, jakiej od kogo doznała krzywdy, śmiało i bez ogródki opowiedzieć, upewniając ją, że natychmiast i z największą ścisłością wymierzy jej sprawiedliwość. Wtedy ona niewiasta, ośmielona książęcemi słowy, zbliżywszy się do stolca sądowego, i nachyleniem głowy uczciwszy majestat książęcia, w ten bez mała sposób wytoczyła swoję skargę, jak ją Gedeon biskup nauczył: „Miałam, służebnica twoja Miłościwy książę, sporą trzodę owiec, z których mięsa, mleka i wełny utrzymując się, i mnożąc nadto moje dostatki, tak, iż komu drugiemu mogłyby nawet na zbytki wystarczyć, przestawałam na mej chudobie i żyłam szczęśliwie. Alić syn mój zmówił sobie najemników, których przed oblicze twoje dla lepszego w sądzie świadectwa przyprowadziłam, i powierzył im owce moje, aby je paśli na wzgórzach najwynioślejszych i najżyzniejszych, a potém starannie i bezpiecznie spędzili do zagrody. A oni przez niedbałość swoję odbieżawszy owiec, wszystkie prawie żarłocznym wilkom wydali na pastwę. Jeśli więc ty, Miłościwy panie, służebnicy twojej nie poratujesz, zginęłam, bo stracona jest wszystka moja chudoba, i nieszczęśliwa sierota do ostatecznej przyjść muszę nędzy.“ Książę Mieczysław, wysłuchawszy skargi owej niewiasty, pyta: „któryby z obecnych był jej synem, a którzy najemnicy, co przez swoje niedbalstwo tak wielkiej nabawili ją szkody?“ Wezwany po imieniu młodzieniec, przyznaje się, iż jest synem wnoszącej żałobę kobiety, i na najemników składa cały ciężar winy, że przez nich trzoda zginęła. Najemnicy zaś, którym najpierwej w sprawie swojej mówić kazano, tak się tłumaczą: „Niesłusznie, Oświecony
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom II.djvu/97
Ta strona została przepisana.