Do zagodzenia sporów już od lat kilku między arcybiskupem i mieszczanami Ryzkiemi z jednej, a mistrzem Inflantskim i braćmi zakonu z drugiej strony, z wielką toczących się zawiścią, przybyli do Rygi dwaj Apostolscy posłannicy: którzy udawszy się do Gedymina książęcia Litewskiego, namawiali go do porzucenia bałwochwalstwa a przyjęcia wiary chrześciańskiej; jednakże wszystkie ich usiłowania były bezskutecznemi. Pod tenże sam czas Dawid starosta zamku Grodzieńskiego (Gartin) z rozkazu rzeczonego książęcia Gedymina najechawszy ziemię Mazowiecką, miasteczko Pułtusk (Polthowsko) do biskupa Płockiego należące, i sto trzydzieści wsi okolicznych w dzień Ś. Elżbiety rzezią, łupiestwy i pożogami spustoszył, trzydzieści kościołów parafialnych spalił, i cztery tysiące dusz zabrał w niewolą. Inne także wojsko Litewskie wtargnąwszy do Inflant, rozniosło po wielu miejscach spustoszenia, nabrało jeńców, i zdobyczą obciążone wróciło do swego kraju.
Trapił się ciągle i zajmował tą myślą Władysław król Polski, że wiele krain Polskich przez skryte i zdradzieckie Litwinów napady, uprowadzenie mieszkańców i osadników, zniszczało i prawie pustyniami zaległo, i że Litwini nie chcieli nigdy zmierzyć się w polu orężem, ale unosząc zdobycz obyczajem wilków cofali się do swoich siedlisk, gęstemi lasami, bagnami i jeziorami obwarowanych; dokąd gdyby dla odparcia napaści chciał za nieprzyjacielem pogonić, obawiał się, iżby wojsko jego dla braku żywności z głodu nie wyginęło (nie siano tam bowiem pod ów czas zboża, gdy Litwini przestając na rybach i zwierzynie, zaniedbywali rolnictwo i nie starali się bynajmniej o wygody i przyjemności życia), albo żeby sromotnie i z większą swoich niż nieprzyjacioł stratą nie było przymuszone uchodzić z Litwy, bądź wreszcie poddać się lub ginąć z niesławą, gdyby je nieprzyjaciel poraził, albo w lasach nieznajomych otoczył. Po długich więc z prałatami i panami swemi naradach, gdy trudno było wynaleźć środek przeciw