siebie zaparli, trawiąc i pożerając łono wspólnej ojczyzny, z której wyszli, chociaż ona pełna miłości nie uchyla nigdy swej macierzyńskiej piersi, ilekroć książęta Szlązcy i inni wychowańcy tej ziemi uciekają się do niej w swych uciskach i niebezpieczeństwach, i równie jak własnym synom użycza im wsparcia i pociechy, w nadziei, że pogrążeni w tak grubej ślepocie, kiedyś za łaską Bożą poznawszy swój błąd wrócą znowu na jej łono. Tylko Bolesław, dostojny książę Świdnicki, syn książęcia Bernarda, brzydząc się tak nikczemném odstępstwem, roztropnemi namowy odwodził od niego innych książąt Szlązkich, i sam hojnemi obietnicami króla Czeskiego nie dał się wciągnąć do tego grzechu; oświadczał głośno, że jest Polskim książęciem, i że od jedności i całości królestwa Polskiego nigdy nie odstąpi, a jak w ciągu życia tak i przy zgonie zaklinał braci, krewnych swoich i bratanków, żeby nie zezwalali na taki rozdział i odłączenie.
Dnia ostatniego miesiąca Lipca, wojsko Krzyżaków pod dowództwem Ottona prowincyała Krzyżackiego, i Wanko książę Mazowiecki, który tymże Krzyżakom osobiście przybył w posiłku, wtargnąwszy zbrojno do Kujaw, spustoszyli je mieczem i pożogą; zamek Kowale oblegli, i zdobyty ogniem zniszczyli. Nie sromał się rzeczony Wanko czyli Wacław książę Mazowiecki, jaszczurcze plemię, podnieść oręż nieprzyjacielski wraz z swoim ludem Mazowieckim na własny ród i ojczyznę, i sromotném, zgrozy pełném przeniewierstwem, którego żaden wiek nie zmaże, ohydzić przed potomnością równie siebie jak i Mazowszan; nie zważali na wspólność krwi, rodu i języka, tak sam książę, który był Władysława na ów czas króla Polskiego bratankiem, z ojca Bolesława, brata stryjecznego, książęcia Mazowieckiego zrodzonym, jak i Mazowszanie, którzy klęski królelestwa i narodu Polskiego powinni byli tak troskliwie jak własnej zguby przestrzegać.
Dnia dziewiątego Marca, książęta Litewscy, zebrawszy z własnych i pogranicznych ludów znaczne wojsko, skrytemi drogami i manowcami wpadli do Saxonii, a rozłożywszy obozy swoje około Frankfurtu nad Odrą, całą krainę Saską, acz w roku poprzednim przez Władysława króla Polskiego już zgnębioną i skołataną, do reszty barbarzyńskim mieczem