nami. Wnet sprawnością i gorliwością wysług tak dalece królowi przypadł do serca, że najskrytsze tajnie umysłu zarówno jak podwoje królewskie stały dla niego otworem. Powziąwszy zatém myśl szaloną opanowania królestwa, postanowił króla, królową i ich dzieci zdradziecko wymordować, i namyślał się w duchu, jakiby czas sposobny i miejsce do wykonania tak zuchwałej zbrodni miał obrać. Jakoż gdy król Karol we wtorek po oktawie Wielkiejnocy dnia ośmnastego Maja w dworcu królewskim pod zamkiem Wyszegradem z żoną swoją Elżbietą królową i dwoma synami, Ludwikiem i Andrzejem, obiadował, nie mając przy sobie nikogo z rycerstwa i straży, prócz małej liczby domowników usługujących do stołu; Felicyan wraz z synem i kilku pachołkami, korzystając z zwykłego sobie zaufania, wpadł podczas obiadu, i z największą gwałtownością, jaką nadzieja tak wielka lub ostateczna rozpacz sprawiać może, wymierzył sztylet na króla i królową. Ci przerażeni tak nagłem niebezpieczeństwem, gdy dla zasłonienia głowy przed grożącym ciosem ręce podnieśli, król Karol w rękę otrzymał krwawą jednakże nie bardzo szkodliwą ranę, Elżbieta zaś królowa u ręki prawej, którą zwykła była sieroty i ubogich żywić, nędzarzów wspomagać, szaty i ozdoby kościelne wyszywać i inne pobożne wypełniać uczynki, cztery utraciła palce. Potém jakby zwierz wściekły rzucił się morderca na dwóch braci królewiczów, poprawiając cios omylnie na głowę rodziców wymierzony, i niosąc im śmierć niechybną: ale ochmistrze i nauczyciele królewskich synów zasłoniwszy ich sobą z własném niebezpieczeństwem, udaremnili zamach Felicyana. Gdy nareszcie wzmagać się zaczął zgiełk i hałas, Jan syn Alexandra z komitatu Potoken, młodzieniec szlachetnego rodu, który na ów czas sprawował urząd stolnika, na Felicyana usiłującego zgładzić dzieci królewskie pierwszy śmiało uderzył, i zadał mu raz tak silny między szyją i łopatką, że omdlały upadł na ziemię; a wnet poskoczyli inni słudzy królewscy, i spiesząc z dowodami swojej przychylności, ciało zbrodniarza zbite i srodze poranione rozsiekali na sztuki. Schwytano zaraz i syna Felicyana, który sam jeden, gdy już przerażeni wielkością zbrodni i niebezpieczeństwa wszyscy pachołcy jego pouciekali, nie dał się do tego nakłonić, aby odstąpił ojca. Pochwytano wreszcie w ucieczce i owych siepaczów, drużynę Felicyana, których wraz z synem jego poprzywięzywano do ogonów końskich, i po ulicach i przedmieściach póty włóczono, póki z nich kości i dusze nie powychodziły: naostatek ciała ich porozrzucane po różnych miejscach, albowiem jako niegodnym odmówiono im pogrzebu, od psów rozszarpane zostały i zjedzone. Czaszkę z głowy Felicyana posłano do Budy, ręce zaś, nogi i inne ciała części porozsyłano do znaczniejszych miast królestwa Węgierskiego, i dla zgrozy powszechnej i rozsławienia tak wielkiej zbrodni na bramach poprzybijano. Zaciekłe w swoim gniewie rycerstwo, mszcząc się zamierzonego
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/137
Ta strona została przepisana.