Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/144

Ta strona została przepisana.

a jedynie duchem zemsty spowodowany. Nie radził się w jego wykonaniu ani własnego rozsądku, ani żadnego z swoich wiernych przyjacioł; ale bez namysłu i zwłoki, z największą jak tylko mógł szybkością, zapalony żądzą buntu, chciwości, śmiałej i wyuzdanej pychy, pobiegł do mistrza Pruskiego Ludera. A zjechawszy się z nim w Marienburgu, namawiał go szerokiemi słowy i obietnicami: „ażeby wziął się do oręża i Wielką Polskę najechał; że nie było nigdy i nie będzie sposobniejszego czasu, w którym i mistrz i jego zakon, jeżeli sami tej pory nie zaśpią, mogą najobfitszych użyć szczęścia darów i zakonu swego panowanie rozszerzyć, gdy i on i cała jego rodzina, nad którą pod ów czas nie było w Wielkopolsce potężniejszej, mistrzowi i zakonowi najusilniej z swą pomocą pospieszą. Oświadczał się, że sam będzie wodzem wyprawy, o wszystkiem się wywiadywać, wszystko co do wojny potrzebne sprawować nie omieszka; że nakoniec zamki i miasta Wielkiej Polski, jeszcze pod władzą jego będące, i syna królewskiego, książęcia Kazimierza, wyda w jego ręce.“ Uznał mistrz Pruski Luder, że nie należało mu bynajmniej zaniedbywać tak ponętnych obietnic i sposobności pomyślnego prowadzenia wojny, którą właśnie miał z Polską rozpocząć: zebrawszy zatém liczne i dość potężne wojsko, świeżo z Niemiec za pieniądze przybyłe, i zleciwszy nad niém dowództwo dwom starostom, to jest marszałkowi Teodorykowi z Altenburga i Ottonowi z Luterbergu, którzy z uchwały komturów i Wincentego wojewody Poznańskiego wszystkiém mieli kierować, w największej tajemnicy wysłał do Polski; sam zaś mistrz w czasie wyprawy pozostać miał w Toruniu. Wojsko zatém Krzyżackie, przebywszy u Torunia rzekę Wisłę, pod wodzą Wincentego z Pomorzan wojewody Poznańskiego, naprzód w dzień Ś. Mary i Magdaleny podstąpiło pod zamki i miasta Brześć i Inowrocław; a gdy mieszczanie straż niedbale trzymali, i nieprzyjacioł wzięli mylnie za swoich, otwartemi bramami poczęło się wdzierać do miasta. O kęs że Krzyżacy obydwóch zamków i miast nie opanowali: ależ przecie poznawszy nieprzyjacioł po znakach i orężu, mieszczanie i żołnierze załogą tamże stojący uderzyli na przednie hufce, które się najbliżej do bram i murów podsunęły, i odparli najezdców z wielką ich klęską i sromotą. Krzyżacy, poniosłszy pod Brześciem i Inowrocławiem nie małą w ludziach stratę, ruszyli spiesznym pochodem, i skrytemi drogami wtargnęli w głąb Wielkiej Polski, wprzód nim się dowiedziano o ich napadzie, i zanim król Władysław mógł pozbierać swoje wojsko. Ukazywał im drogę i do pognębienia ojczyzny przewodził Wincenty wojewoda Poznański. Wnet niespodziewanym napadem zdobyli miasteczko Słupcę, do biskupa Poznańskiego należące, które żadnej nie spodziewało się napaści: a złupiwszy je i zniszczywszy ogniem, celniejszych zaś z mieszczan uwięziwszy, pospieszyli