Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/156

Ta strona została przepisana.

polscy, jak wszystkie niemal inne, w krótkich opisach potomności podali. I ja nie byłbym jej szeroko opisywał, gdybym nie miał o niej dokładnej wiadomości od niektórych, jeszcze do mego czasu żyjących, którzy się w tej bitwie znajdowali. Więcej jak czterdzieści tysięcy nieprzyjacioł zginęło, powiadają, w tej przygodzie; z Polaków tylko pięciuset. Władysław król Polski odznaczył się w niej niezwykłą i godną bohatera dzielnością: od najważniejszych bowiem aż do najdrobniejszych powinności wszystkie sam wykonywał. Nie tylko układał i rozporządzał co było potrzebném, ale po większej części osobiście wypełniał; w trudach wytrwały i czujny, podejmował z skrzętnością wszystkie sprawy wojenne; niemniej dzielny rycerz, jak wódz przezorny i biegły, tak się w tém obojgu sprawiał, że żołnierze ochoczo i z ufnością pełnili swe powinności. Wszystkich oczy były wtedy na niego zwrócone, z tém większém podziwieniem, że starzec sędziwy i zgrzybiały, któremu dość było patrzeć z daleka na toczącą się walkę, sam na największe narażał się trudy i niebezpieczeństwa, i dokazywał prawie cudów waleczności. Jakie duszę tego króla ożywiało męztwo, jaki zapał w obronie ojczyzny z żądzą pomszczenia się za jej krzywdy, ztąd można brać miarę, że kiedy starością wyziębione krzepły już jego członki, gdy w ciele krew stygła i siły prawie całkiem upadały, on niepomny na swoję słabość, chwycił oręż do tak niebezpiecznej walki. Tém większą zatém pozyskał chwałę, im cięższe pokonawszy trudy, krwią nieprzyjacioł zgasił niszczące ojczyznę pożary, i klęską straszliwą pomścił się straty swoich ziomków. Od wschodu słońca aż do wieczora wytrzymał w boju bez znużenia, a gdziekolwiek groziło niebezpieczeństwo, nacierał na nieprzyjaciela, w prawej ręce szablę, w lewej unosząc tarczę, strudzonym i osłabionym spiesząc na pomoc, i w miejsce rannych świeże podstawiając posiłki. Nie widziano nigdy na twarzy jego smutku i pomieszania, spokojne owszem i wypogodzone ciągle czoło podnosił. A to wszystko było w poźnej starości. Jej niedołężność i niemoc ciała pokonywał umysł dzielny, któremu i trudy wojenne snadno ustępowały. Chętnie i z roskoszą wylałby był krew swoję, byleby dokonał dzieła zemsty. Nie poddawał się nigdy gnusności i niedbalstwu. W wieku sędziwym nie stracił nic z dawnej ducha czerstwości i rycerskiego zapału, chociaż zwątlony na ciele, był już słaby i ciężki. Nie mniejsza i Krzyżaków, tych zwłaszcza, którzy w wojsku sprawowali dowództwo i pojedyncze prowadzili zastępy, a nawet wszystkich zaciężnych rycerzy, ożywiała gorliwość i żądza pozyskania zwycięztwa. Nie tylko bowiem ci, którzy pierwszy tworzyli zastęp, ale i dalsze składający hufce, zapobiegając, aby ich Polacy nie rozbili, i żeby żołnierze nie rozbiegali się i nie opuszczali bitwy, długiemi łańcuchami powiązali się za swe pasy rycerskie, i tak sprzężeni z sobą walczyli. Ale męztwo Polaków,