słusznym obostrzone gniewem, za łaską Bożą i przyczyną Ś. Stanisława snadno te wszystkie ich zabiegi i wysilenia przemogło i zniweczyło.
Gdy Jan król Czeski, pod ów czas przebywający w Wrocławiu, dowiedział się o tej klęsce, równie z dolatujących wieści jak i od gońców przez mistrza Pruskiego wysłanych, zabolał wielkim smutkiem nad taką przygodą i losem Krzyżaków; a obawiając się, iżby król Polski po tak walném zwycięztwie nie wymierzył na nich zgubniejszego ciosu, i nie pomyślał o zagładzie zupełnej zakonu, a odzyskaniu krajów przezeń opanowanych, postanowił wydać mu powtórną wojnę i w ten sposób wstrzymać jego zamachy. Z największym przeto jak tylko mógł pospiechem ściągnąwszy zewsząd swoje siły zbrojne, ruszył do Polski i miasto Poznań oblężeniem ścisnął. O czém gdy Władysław król Polski powziął wiadomość, wycofał zaraz z Prus swoje wojsko, dokąd był poszedł na splądrowanie kraju, i pospieszył pod Poznań, dla rozprawienia się z królem Czeskim. Ale król Jan, uląkłszy się zwycięzkiego oręża, z świeżej nieprzyjacioł krwi jeszcze nie ociekłego, i znacznej wojska Polskiego przewagi, wolał przestać na tém że odwrócił od Prus klęskę zniszczenia, o co najwięcej mu chodziło: a utraciwszy pięciuset z swoich ludzi, porzuciwszy kusze i inne statki oblężnicze, spiesznym pochodem, do ucieczki raczej podobnym, pełen obawy iżby go nie napadnięto, powrócił do Wrocławia.
Zapobiegając dalszym klęskom i bojom między Władysławem królem Polskim a Krzyżakami, dwaj królowie, Karol Węgierski i Jan Czeski, zjechali się społem w dzień Ś. Marcina i usiłowali pogodzić Władysława króla z Krzyżaki. Lecz gdy król Polski pod żadnym warunkiem nie chciał odstąpić ziemi Pomorskiej, rzeczonych królów usiłowania pozostały bez skutku. Krzyżacy zaś, zaciągnąwszy z Niemiec najemnych rycerzy, między któremi celniejsi byli hrabia v. Bergow i Poppo v. Kokerzic,