używał. Ale gdy nieprzyjaciel, zrażony poprzednią klęską, unikał starannie bitwy, spustoszył łupiestwem i pożogami ziemię Chełmińską, i wszystkie w tym kraju wsie i włości popalił. Tknięty nakoniec tylu klęskami mistrz Luder, wyprowadził wojska w pole, i rozjuszony gniewem postanowił stoczyć bitwę. Wszelako zganili mu to niektórzy z komturów i zaciężnych rycerzy, że tak skorym był do rozlewu krwi chrześciańskiej, a nie pomniał, że chociażby obie strony z jednakiém walczyły męztwem, król potęgą i liczbą wojska przemoże. Aby więc w dalsze okolice nie zapuszczano pożogi, wysłani zostali od mistrza i zakonu posłowie z prośbą o pokój i obietnicą: „że mistrz pod słusznemi warunkami chętnie przystąpi do zgody, i to co w wojnie zabrał powróci.“ Takiém przyrzeczeniem król uwiedziony raczej niżeli spowodowany, zezwoliwszy na zawieszenie broni, aż do uroczystości Ś. Trójcy roku przyszłego trwać mające, ruszył z całém wojskiem do Wielkiej Polski, niosąc oręż przeciw książętom Polskim, którzy odstrychnąwszy się od niego przystali do Jana Czeskiego króla, i Polskę skrytemi i zdradzieckiemi trapili najazdami; chciał bowiem korzystać jeszcze z reszty lata i jesieni, ażeby wyprawa tak znaczna nie zdawała się daremną. Zdobywszy zatém i spaliwszy przeszło pięćdziesiąt twierdz i warowni rzeczonych książąt, a dziedziny ich i posiadłości ogniem i grabieżą zniszczywszy, zwrócił się następnie pod zamek i miasteczko Kościan, dzierżone przez załogę króla Czeskiego, i obległ je swojém wojskiem. A gdy Czesi, Ślązacy i Niemcy, którzy trzymali straż w zamku, bagnami i stawiskami zewsząd otoczonym, zaufani w tak warowném położeniu, naśmiewali się z tego oblężenia, królewic Kazimierz zachęciwszy tak własnych jak i cudzoziemskich żołnierzy, sam, bez wiedzy i rozkazania ojca, wybiegł do szturmu. Którego gdy ujrzano na czele, wszystko wojsko z wielką ruszyło skwapliwością, i póty nie przestało nacierać i szturmować, póki nie dostało się na mury; zkąd mężnie i z pogardą śmierci uderzywszy na straż zamkową, dokonało zwycięztwa, i zamek z dziwną szybkością opanowało. Po zdobyciu twierdzy, nie wahało się długo i miasto; obywatele bowiem miejscy, skłonni do wrócenia pod zwierzchność króla Polskiego, którego nad sobą i tém miastem pamiętali rządy, poddali się bez zwłoki. Ale książę Kazimierz mszcząc się za tych, którzy przy dobywaniu zamku polegli bądź rany odnieśli, żadnemu z obrońców twierdzy nie kazał życia oszczędzać. Z jego zatém rozkazu, na ofiarę poległym, wszystkich wycięto. Po tak chwalebnym czynie, książę Kazimierz głośno w kraju zasłynął, uwielbiano go powszechnie, rokując, że będzie kiedyś mężem wielkim w pokoju i wojnie. Od tego zaś czasu zamek i miasteczko Kościan, przywrócone królestwu Polskiemu orężem króla Władysława i jego syna Kazimierza, pozostało wiernie pod jego władzą i panowaniem. Władysław król, spełniwszy to ostatnie i jakby złowieszcze na polu ry-
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/160
Ta strona została przepisana.