prawa, na zdradę i zgubę ojczyzny związał się haniebnie z jej nieprzyjacielem. Zbrodnia jego niesłychana i z srogości swojej pamiętna, bezbożna i zgubna, na którą wzdryga się przyroda i ludzkość, jak była czynem ohydnym, tak i koniec miała sromotny. Zgon Wincentego godnym był zakresem jego życia i czynów.
Z wzmagającą się słabością Władysława Łokietka króla Polskiego, stopniami opuszczały go żywotne siły; a gdy się zbliżył początek Marca, czas, który dla wszystkich starców bywa zwykle niebezpieczny, choroba stawała się coraz groźniejszą, niosąc smutne oznaki niezawodnej śmierci. Gdy więc zbliżający się swój koniec sam król po upadku sił swoich przeczuwał, przyzwawszy do siebie mnicha Eliasza, kaznodziejskiego zakonu, męża pobożnego, i równie życia świątobliwością jak i nauką znakomitego, w skrusze i pokorze serca wyspowiadał się przed nim swoich grzechów. A z mocy szczególniejszej łaski Apostolskiej, udzielonej mu na ostatnią godzinę śmierci, rozgrzeszony, przyjął Najświętszy Sakrament i ostateczne olejem świętym namaszczenie, w obec stojących do koła prałatów i panów, którzy go płaczem i smutnemi westchnieniami żegnali. A gdy to wszystko, co do zbawienia duszy było potrzebném, pobożnie wykonał, zbliżyli się ku niemu Spicymierz kasztelan, i Jarosław z Skotnik archidyakon, Krakowscy, którym król zupełną dawał wolność czynienia sobie przestróg, i w te słowa do niego przemówili: „Jak wierne, królu, i przychylności pełne miałeś ku sobie serca rycerzy twych i poddanych, świadczą to i poświadczać będą jawne dowody, a pewno sam o tém nie wątpisz. I słusznie zaiste. Rozlicznemi bowiem dziełami cnoty twojej i łaskawości zasłużyleś sobie na to, aby cię zarówno bogaci jak i ubodzy, starcy jak i młodzieńcy, przychylném sercem czcili i miłowali, a dla dobra twego i obrony nie szczędzili zdrowia i majątków. Lecz kiedy ich masz opuścić, Syna twojego, Oświeconego książęcia Kazimierza, ich wierności i przychylności racz polecić, a razem ich upomnieć, aby następcę, którego po sobie zostawiasz, obrali swoim królem i panem, i aby tę miłość i wierność, z jaką byli ku tobie, jemu odtąd ślubowali.“ Król, acz ciężką osłabiony chorobą, tak iż zaledwo duch się w nim plątał, uznawszy jednak tę przestrogę za potrzebną i pożyteczną, głosem chrapliwym przemówił jak mógł do obecnych prałatów i panów i do zgromadzonego ludu, temi słowy: