się do króla, i jeśliby zamku oddać nie chciał, osobiście go wyklęli.“ Gdy jednak wszyscy prawie lękali się gwałtownika, iżby na nich jakiej srogości się nie dopuścił, z czterema tylko, którym Bóg stałością utwierdził serca, to jest Apeczkiem scholastykiem, poźniej na Lubuskie biskupstwo wyniesionym, Ottonem z Donina, Kunckiem z Szalkowa i Piotrem z Bytkowa, kanonikami Wrocławskiemi, poszedł do klasztoru Franciszkanów Ś. Jakóba, a zbliżywszy się śmiało do króla, znajdującego się w ów czas w celi małej obok refektarza, począł głośno do drzwi kołatać. Gdy zaś król kazał mu odpowiedzieć: „że jest czém inném zajęty, i nie może dać mu posłuchania,“ on nie przestał pukać we drzwi dopóty, aż wreszcie książęta Ślązcy, panowie przyboczni i rajcy Wrocławscy, którzy tam byli obecni, namówili króla, aby mu wejść pozwolił. Skoro więc wszedł do komnaty królewskiej, mając na szyi stułę a w ręku krzyż: „Upominam cię, rzekł, Miłościwy królu, po raz pierwszy, po drugi, po trzeci i ostatni, abyś zamek Mielic, nieprawnie przez ciebie opanowany, mnie i kościołowi memu Wrocławskiemu oddał.“ Czego gdy król odmówił, twierdząc: „że go słuszném prawem nabył i słusznie posiada,“ biskup Nankier, wziąwszy w rękę krzyż z cząstką drzewa Chrystusowego, rzekł: „Mocą Wszechmocnego Boga, ciebie jako gwałciciela dóbr kościelnych wyklinam i za wyklętego ogłaszam, w imię Ojca i Syna i Ducha Ś.“ Posłupieli wszyscy książęta Ślązcy i panowie radni królewscy; a gdy żaden nie śmiał ani pisnąć, Jan król rozgniewany srodze, rzecze: „Szalony i zuchwały pop! (to jest ksiądz), chce sam jak widzę śmierci. Szuka dla siebie mordercy, aby pozyskał wieniec męczeński. Sam mnie słowy wyzywa: lecz ja wstrzymam się od rozlania krwi jego. Niech sobie innego szuka zabójcy i tyrana, jeśli chce zostać męczennikiem.“ Gdy biskup Nankier od króla wychodził, obstąpili go rajcy Wrocławscy, i przyganiali mu, że nie używszy łagodniejszych środków, króla w jego obecności wyklinał. Biskup Nankier odpowiedział im na to: „Starajcie się raczej króla waszego nakłonić, aby wrócił kościołowi to co mu wydarł nieprawnie, albowiem i wy sami popieraliście ten zabór waszą obecnością i bronią.“ A gdy oni się wymawiali, że nie mają nad królem tyle mocy, podniósł głos na nowo biskup: „Otóż ja was radców królewskich i jego pomocników, tąż samą mocą Wszechmocnego Boga razem z królem waszym wyklinam i za wyklętych ogłaszam. A niechajby ten wasz król nie chełpił się że jest królem, bo raczej uważany być może za królika.“ Słowa te mocniej jeszcze niżeli klątwa dotknęły króla, skoro mu o nich donieśli książęta Ślązcy i panowie radcy tak Czescy jak i Wrocławscy, zwiększając przed nim doznaną zniewagę. Posłał więc do biskupa Nankiera, aby mu wytłumaczył, z jakiej-to przyczyny mniema, że król Czeski nazywać się może ledwo królikiem. Odpowiedział biskup: „Prawdę wyrzekłem
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/178
Ta strona została przepisana.