chom światowym nazbyt oddana. Do tych bowiem próżności w domu rodziców pogańskich z dzieciństwa nazwyczajona, nie opuściła ich bynajmniej po przyjęciu wiary chrześciańskiej. A gdy król Kazimierz nie tak zezwalał jako raczej obojętnie na nie patrzał, zazwyczaj gdy konno albo w powozie jechała, poprzedzały ją bębny, piszczałki, skrzypice, (fiolae) rozmaitego rodzaju granie i śpiewanie. Zaczém na ohydzenie jej postępków, z jakich znana była za życia, mówiono, że zeszła ze świata śmiercią osobliwą i straszną.
Nankier biskup Krakowski, postanowiwszy zaciętość i zatwardziałość rajców i mieszczan Wrocławskich, nawet karami kościelnemi nie ukróconych, surowszą dotknąć chłostą, zwłaszcza gdy ich zuchwałość codzień wzrastała i kościołowi Wrocławskiemu wielkie przynosiła strapienie i szkodę, wezwał do siebie do miasteczka Nissy inkwizytora kacerzów swojej dyecezyi, brata Jana v. Schwenkenfeld, zakonu kaznodziejskiego, mistrza teologii, męża zaleconego czystością i nieskazitelnością życia, i oznajmił mu o owej zaciętości rajców i mieszczan Wrocławskich, prosząc, aby z nimi jako szydzącemi z kar kościelnych i podejrzanymi o odszczepieństwo z urzędu swego postąpił. Ten znając dobrze wszystko, w czém rajcy i obywatele Wrocławscy zawinili, i co od nich mąż Boży Nankier wraz z swojém duchowieństwem cierpiał, oświadczył z zwykłą powolnością, że na nich władzy swojej użyje. Przybywszy zatém do Wrocławia, i w dzień Niedzielny przed wietnicą wstąpiwszy na mownicę, jął kazać do zgromadzonego w wielkich tłumach ludu, karcąc szerokiemi słowy rajców i mieszczan Wrocławskich, tak o znieważanie rzeczy świętych, jako i zakamieniałość serca, i namawiając ich, aby z posłuszeństwem wrócili na łono kościoła. Wymieniał w końcu mowy wszystkich w szczególności rajców Wrocławskich i przysiężników, nakazując: „aby w dniu następnym stawili się przed nim i uczynili wyznanie artykułów, jakie im z urzędu przełożone będą.“ Lecz gdy ci stawić się nie chcieli, rzeczony Jan inkwizytor, przyodziany zbroją Ducha świętego, udał się osobiście aż do wietnicy, i zgromadzonych tam rajców i przysiężników Wrocławskich powtórnie upominał: „aby nie zwłaczali dłużej powrotu na łono kościoła; czego jeżeli nie uczynią, wkrótce doznają pomsty Bożej i ludzkiej za taką hardość serca i za popełnione przestępstwa. Że postanowił święcie, użyć z powinności swojej wszelakich środków, ażeby ich pychę i zuchwałość coraz więcej wzrastającą ukrócić.“ A lubo rozprawiali z sobą długo inkwizytor i rajcy, wszelako pierwszy widząc, że próżne