licznego zebrania panów, szlachty i rycerstwa, w kościele Białogrodzkim, obyczajem starodawnym, z wielką wszystkich radością i przychylnością na króla Węgierskiego namaszczony został i koronowany. Ztamtąd udawszy się do Budy, gdzie go wszystkie stany ze czcią i w uroczystych processyach witały, i urządziwszy niektóre sprawy publiczne, które prędkiego wymagały załatwienia, za przykładem ojca przeniósł się na mieszkanie do Wyszegradu. Zamyślał był za życia król Karol wynieść na królestwo Węgierskie Stefana, który pojąwszy za żonę córkę Ludwika króla Rzymskiego i książęcia Bawarskiego, miał z niej córkę jedynaczkę, Jędrzeja zaś osadzić na królestwie Sycylii; lecz gdy obaj zawcześnie pomarli, został sam tylko Ludwik, któremu ojciec królestwo Polskie przeznaczał, i który poźniej obie posiadł stolice, Węgierską i Polską. Gdy więc Kazimierzowi królowi Polskiemu Elżbieta królowa Węgierska i wysłańcy Ludwika nowego króla donieśli o zgonie Karola króla Węgierskiego, przybył Kazimierz osobiście z licznym orszakiem biskupów i panów królestwa Polskiego do Wyszegradu, i w obecności Elżbiety królowej Węgierskiej i siostrzeńca swego Ludwika króla Węgierskiego wspaniały mu pogrzeb wyprawił, ciesząc owdowiałą siostrę, a wyniesienia na tron winszując siostrzeńcowi.
Przecław z Pogorzelca (Pogrella), biskup Wrocławski, po powrocie z kuryi Rzymskiej przyjęty od duchowieństwa i ludu z wielką radością i powszechnej przychylności okazem, udał się do Nissy i tam obrał mieszkanie, gdy obywatele Wrocławscy ciągle trwali w swym zaciętym uporze. Przybył do niego Karol margrabia Morawski, syn Jana Luxemburskiego króla Czeskiego, i po rozmaitych układach i rokowaniach z Przecławem biskupem i duchowieństwem, zawarł z nimi zgodę, którą zastrzeżono zwrot wszystkiego co niesłusznie było zabrane i przywłaszczone. Z Nissy zatém biskup Przecław z swojém duchowieństwem i towarzyszącym mu Karolem margrabią udał się do stolicy swego biskupstwa Wrocławia, kędy rajcy i przysiężnicy Wrocławscy, boso i z odkrytemi głowy, pozdejmowawszy nawet płaszcze i pasy, z wietnicy szli przeciw niemu aż do klasztoru Ś. Wojciecha, a potém na klęczkach i z pokorą przyznając się do winy, prosili go i błagali o przebaczenie. Po wielokrotnych upewnieniach i zaklęciach: „że nigdy podobnym buntem kościoła Wrocławskiego nie