W tymże roku wojsko Litewskie, które liczono na sześć tysięcy ludzi, splądrowało srodze ziemię Dobrzyńską, i tak mordami jak łupiestwy dotkliwą zadało jej klęskę. A lubo rycerstwo Polskie puściło się w pogoń za Litwinami, nie zdołało jednakże odbić im zdobyczy zabranej i po lasach w miejscach ustronnych pochowanej. Tymczasem Litwini większą jeszcze łakomstwa zapaleni żądzą, wpadli do ziemi Chełmińskiej, i poczęli szerzyć w niej zaboje i łotrostwa: ale Krzyżacy wybiegłszy zbrojno, porazili ich na głowę, siedmdziesiąt luda położyli na placu, resztę zmusili do ucieczki, a poimane w niewolą dziewice i niewiasty Dobrzyńskie odbili i z więzów wyswobodzili.
Gdy pod rządem króla Czeskiego i Polskiego Wacława Polska odetchnęła nieco w pokoju, panowie, dostojnicy i szlachta ziemi Krakowskiej i Sandomierskiej, uważając to za wielką dla narodu sromotę, że Rusini w czasie domowych zamieszek i wichrzących w Polsce wojen zamek i ziemię Lubelską przemocą opanowawszy, od lat kilku bezkarnie je wytrzymywali, i oderwane od Polski w swoje usiłowali zagarnąć posiadanie, celem zmazania tej hańby postanowili zbrojną przeciw nim wyprawę. Zebrawszy więc wojsko, acz z samej tylko ziemi Krakowskiej i Sandomierskiej, ruszyli z niém pod Lublin. Książęta Ruscy, którzy zawsze się tego spodziewając, usiłowali jak najmocniejszy stawić opór Polakom, jak tylko o ich wyprawie powzięli wiadomość i sami się o niej naocznie przekonali, wezwali na pomoc już-to prośbami już datkiem zobowiązanych Litwinów, Tatarów i innych barbarzyńców, i tak z swego jak i posiłkowego ludu utworzyli mnogie, liczbą i potęgą znacznie Polaków przewyższające wojsko. Zaczém gdy Polacy zbliżyli się pod Lublin, wyszli przeciw nim, i sprawiwszy do boju swoje hufce stoczyli bitwę. Przez niejaki czas ważyło się zwycięztwo na obie strony, Polacy męztwem, Rusini liczbą kolejno przemagali, aż nareszcie przy pomocy Wszechmocnego Boga, który zawsze