kościoła Polskiego papież Klemens VI kazał mu pogrozić surowo i zalecić: „aby oddaliwszy od siebie wszystkie nierządnice, łoża małżeńskiego wszeteczeństwem więcej nie kaził.“ On atoli, w ponętach światowych ugrzęzły, tych grzechów cielesnych ani Boskim ani ludzkim mieczem nie dał z siebie wytępić; co większa, targnąwszy się na swobody kościelne, dobra Złockie (Zlotenses), biskupa Krakowskiego dzierżawy, w okolicy Sandomierza leżące, przez nasłanego na nie Ottona z Pilcy, wojewodę i starostę Sandomierskiego, herbu Topor, kazał zmuszać do danin powszechnych i robocizny. Takowej krzywdy Bodzanta biskup Krakowski znieść nie mogąc, naprzód rzeczonemu Ottonowi z Pilcy wojewodzie i staroście Sandomierskiemu, a potém, gdy ten upornie się stawił, Kazimierzowi królowi Polskiemu pozwem i klątwą kościelną pogroził. Do odniesienia takowego wyroku naznaczony przez Bodzantę biskupa Marcin Baryczka wikaryusz kościoła Krakowskiego (inni bowiem obawiając się gniewu królewskiego nie chcieli się podjąć tego zlecenia) śmiało wszedłszy do króla, złożył mu osobiście pozew i biskupią przestrogę. Kazimierz król, chociaż gniewem uniesiony, wielu zelżywemi słowy obrzucił Marcina Baryczkę, nie podniósł jednak na niego ręki. Potém dopiero, gdy rycerze jego i zausznicy umysł króla sam przez się zapalony bardziej jeszcze podburzyli, mieniąc godnym kary śmierci tego, który poważył się grozić mu klątwą biskupią, zezwolił na największą zbrodnię, i puściwszy wodze swej zapalczywości, kazał w dzień Ś. Łucyi rzeczonego Marcina Baryczkę ująć, a następującej nocy w rzece Wiśle utopić. Wykonawcą tego zlecenia był Kochan, dworzanin i sługa królewski, główny przywódzca i narzędzie tej zbrodni. Którą zbrodnią król Kazimierz srogości swoich poprzedników dorównał, a po części ich przewyższył: Bolesława II, zabójcy Ś. Stanisława biskupa przykład na sobie powtórzył; ojca zaś swego, króla Władysława Łokietka, ciemiężcę Nankiera biskupa Wrocławskiego, przeszedł w złości. Nie dziw przeto, że Bóg sędzia sprawiedliwy, zmierźiwszy go sobie wraz z jego plemieniem, wydziedziczył go z tronu królestwa Polskiego, a nawet nie dozwolił mu zostawić po sobie żadnego potomstwa; wiadomo bowiem, że wszyscy, którzy z jego lędźwi wyszli, pomarli. Za sprawą nieprzyjaciela rodu ludzkiego czarta, rozgnieździła się pod ów czas w królestwie Polskiém obok władzy pycha, przy obfitości zbytek, niezgoda w pokoju; sam król Kazimierz najgorszym i najsromotniejszym rodzajem nieprawości odpłacił się Bogu za tak wielkie dobrodziejstwa jemu i królestwu jego wyświadczone. I kościoł bowiem ciężarami uciskał, i Chrystusa Pana srogiém prześladowaniem krzyżował.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/232
Ta strona została przepisana.