czasy w królestwie Polskiém pan jeden możny, rodem i dostatkami znakomity, z domu Napiwów, mającego w herbie głowę jelenią z rogami do góry wzniesionemi, a pośród rogów wilka; zwał się zaś Maciej, a w pospolitej mowie Polaków Maciek Borkowic. Tego król Kazimierz wsadził był na urząd publiczny, a nawet uczynił wojewodą Poznańskim, w nadziei, że krajowi wielce będzie pożytecznym. Aliści on złodziejom i rozbójnikom, których w tej okolicy wielka była liczba, a przeciw którym powinien był użyć swej władzy, naprzód skryte u siebie dawać począł przygarnienie, a potém głównym stał się ich przywodzcą. Kazimierz król Polski karcił go z razu łagodném upomnieniem, a następnie karą pogroził; nie mógł wszelako sprowadzić go z drogi występku, i ukrócić nałogowej żądzy łupiestwa w człowieku, który w własnych dostatkach opływał. Chociaż bowiem zaręczeniem piśmienném i pieczęcią swoją opatrzoném przyrzekał królowi Kazimierzowi, że mu będzie posłusznym i onych spraw niecnych zaprzestanie, ufny wszelako w zacność swego rodu i wysoką godność wojewody, wracał ciągle do swych nadużyć, których się był zarzekł a nawet uroczyście wyprzysiągł. Król Kazimierz wreszcie, zniecierpliwiony częstemi skargami poddanych i taką zuchwalca bezkarnością, przybyłego do siebie Macieja Borkowica wojewodę Poznańskiego do Kalisza kazał ująć, i za jawne jego zbrodnie okutego w kajdany odesłać do zamku Olsztyna (Holstin), gdzie go do turmy podziemnej wtrącono. Nie przestał nawet na prostém zgładzeniu winowajcy, ale postanowił ukarać go śmiercią głodową. Jakoż z rozkazu króla dawano mu codziennie tylko wiązkę siana i czarkę wody, co go w tak okropną rozpacz wprawiło, że dla zasycenia głodu, póki mógł, własne ciało z rąk i innych miejsc wyżerał. Doniesiono potém królowi, że brat Macieja, Jan, dziedziczny pan Czacza, mszcząc się braterskiej śmierci, knował przeciw niemu spiski i jawny zamierzał rokosz; ale król niebawem poimał go i zgładził. Poczém zamki obydwóch i warownie, jako to Koźmin, Czacz, i wszystkie dobra do nich należące, zabrał i do skarbu królewskiego przydzielił. Twierdzą niektórzy, że król Kazimierz z tej przyczyny Macieja wojewodę tak srogą ukarał kaźnią, że był oskarżony o miłosną sprawę z królową; za co przez dni czterdzieści głodem męczony umrzeć nie mógł, dopiero po przyjęciu świętego wiatyku wyznał przy zgonie, że na śmierć taką zasłużył. Syn zaś jego, chroniąc się przed surowością króla Kazimierza, umknął do Saxonii, do marchii Brandeburskiej, zkąd na królestwo Polskie skryte czyniąc napady, ogniem, grabieżą i uprowadzaniem w niewolą szlachty i kupców, pogranicze kraje przez niejaki czas plądrował. Poźniej atoli, w miasteczku Rozrażowie (Roszrzaszow), dokąd był wybrał się za zdobyczą, obskoczony od chłopów i wraz z zgrają przybranych łotrów ubity, zuchwalstwo swoje godną karą przypłacił.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/263
Ta strona została przepisana.