bojarami, nie mogąc ścierpieć wyrządzonej sobie krzywdy i zniewagi, i bojąc się, aby brat jego Piotr osięgnąwszy najwyższą władzę nie targnął się wreszcie na jego życie, pobiegł spiesznie do Kazimierza króla Polskiego, zamożnego w siły zbrojne i skarby, z prośbą: „aby go na stolicę ojcowską przywrócił, i w twardej przygodzie nie odmawiał mu swojej pomocy:“ przyczém oświadczał i przyrzekał, że i sam i wszyscy jego następcy wojewodowie, i cała ziemia Mołdawska, na zawzdy trwać będą w wierze i posłuszeństwie królowi Kazimierzowi i następnym królom Polskim. A gdy król Kazimierz za zgodną uchwałą panów radnych przyjął prośbę i przyrzeczenie, zebrane z ziem Krakowskiej, Sandomierskiej, Lubelskiej i Ruskiej rycerstwo wyprawił z Stefanem, aby go na państwo przywrócić. Wojsko to, opuściwszy granice kraju nazajutrz po dniu ŚŚ. Piotra i Pawła Apostołów, gdy przyszli do ziemi nieprzyjacielskiej, ciągłego używali powodzenia i w kilku pomniejszych utarczkach odnieśli zwycięztwo, walnej atoli bitwy nieprzyjaciel unikał. Piotr zaś młodszy, nie śmiejąc z Stefanem i Polakami otwartej stoczyć walki, postanowił zdradą ich podejść. Był w Sepeńskiej ziemi las obszerny i długi, który Wołosi Płoninami zowią, jako puszczę płonną i nieurodzajną, ani oraną ani zamieszkaną od ludzi; tamtędy Polakom iść wypadało, aby się dostać do wnątrza kraju i na otwartsze przestrzenie. W tym lesie przeto Wołosi wedle drogi, po prawej i lewej stronie, popodcinali drzewa w ten sposób, aby stały na pniu spokojnie, a dopiero za lekkiém uderzeniem powaliły się na ziemię: sami zaś utajeni na zasadzce, przykryli się piaskiem i murawą. Skoro więc Polacy wkroczyli do lasu, Wołosi popodrywali drzewa od spodu, które waląc się jedne na drugie, i nawzajem nagłym powałem wywracając, straszliwą wojsku w ludziach, koniach i rynsztunkach bez wojny zadały klęskę. Upadające bowiem kłody, gałęzie i odłamy drzew poprzygniatały najznaczniejszych rycerzy, wielu żołnierzom pogruchotały ręce, nogi i inne części ciała. Reszta rycerstwa przerażona tak niespodziewaną przygodą, poddała się w jarzmo niewoli, i większa była liczba jeńców niżli zabitych. Nieprzyjaciel zdobył wszystek zasób wojenny, tém korzystniejszy, że mu się dostał w całości. Bo lubo koni znaczna część od wywrotu drzew poginęła, broń jednak, odzież i inne zasoby, których ucieczką nie mógł nikt ratować, opanowali zwycięzcy. W tę zasadzkę wpadli Polacy nie tak przez własną nieostrożność i lekkomyślność, jako raczej przez zdradę tej części Wołochów, którym pomagali; ci bowiem porozumiawszy się tajemnie z krajowcami, ich przeciwnikami, naprowadzili Polaków chytrze i zdradziecko w takie sidła. Gdy Kazimierzowi królowi doniesiono o tej klęsce, posłał natychmiast pieniądze na wykupno jeńców, w czém gdy Wołosi nie czynili trudności, wszystkich rycerzy i wszystek lud do wyprawy należący za złożoną dań wykupiono. Wzięty był
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/270
Ta strona została przepisana.