Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/301

Ta strona została przepisana.
Rok Pański 1367.
Mieszczanie Bytomscy zabijają swego plebana i kaznodzieję: od tego czasu w ich kopalniach kruszcowych giną pokłady srebra i ołowiu.

Były w górach miasta Bytomia, ziemi i dyecezyi Krakowskiej, obfite miny ołowiu z srebrem zmieszanego, których wydobywaniem zbogaceni mieszczanie Bytomscy poczęli jak zwykle w dostatku hardo głowy podnosić. Nadęci więc pychą, często, gdy ważniejszą jaką mieli składać naradę, po Piotra z Koźla, biegłego w prawie kościelném mistrza, plebana Bytomskiego, posyłali z wietnicy pachołka, nie z prośbą ale raczej z rozkazem. Takiém lekceważeniem pleban urażony, gdy jednego dnia podobnież przysłano po niego pachołka, aby przybył na ratusz, umyślił sam pozostać w domu, a kazał pójść kaznodziei Mikołajowi z Pyskowic z Najświętszym Sakramentem; który udawszy się do wietnicy, w obec rajców zdumiomionych tak niespodziewanym widokiem, wszedł do izby radnej, kędy siedzieli; poczém udarł na sobie kawał komży, rościągnął go na stole i ustawił monstrancyą, a po chwili wziął znowu Najśw. Sakrament i odniósł do kościoła. Oburzyło to mieszczan Bytomskich do tego stopnia, że za sprawą Wawrzyńca, inaczej Lorenca, rajcy miejskiego, dnia drugiego Września porwali się ręką świętokradzką na obu księży, plebana i kaznodzieję; a schwytawszy ich zelżywie w ich pomieszkaniach, z związanemi w tył rękoma, przypędzili aż do wietnicy, jak łotrów i złodziejów, i swym niegodziwym wyrokiem, sami w swéj sprawie powódcy i sędziowie, nie dozwoliwszy obwinionym żadnej obrony, niesłusznie na śmierć skazali. Skatowanych potém nieludzko, i ciężkiemi razami pokaleczonych, wywlekli z wietnicy, i utopili w sadzawce przy kościele Ś. Małgorzaty, kędy obadwaj kapłani koronę otrzymali męczeńską. A gdy ciało Mikołaja kaznodziei jeszcze żywego pływało po wodzie, rozkazał ów morderca Lorenc siepaczowi swemu zanurzyć je w głębi; aliści w tej chwili rzeczonemu Wawrzyńcowi oczy z powiek nędznie wypukły. Zwłoki zaś obudwu męczenników przeniesiono do kościoła parafialnego i w chórze tegoż kościoła pochowano. O tej strasznej i nieludzkiej zbrodni gdy się Floryan biskup Krakowski dowiedział, Wawrzyńca mordercę i przywódcę onej sprawy, tudzież innych rajców i mieszczan Bytomskich, uczestników morderstwa, zapozwał przed swój sąd duchowny; a skoro winę swoję wyznali, pozbawił ich czci, godności, urzędów, i wraz z ich synami i wnukami odsądził od wszelakich stopni duchownych i beneficyów; na miasto zaś Bytom z kościołami i parafiami przyległemi położył kościelny interdykt.