zny najszkodliwszej chronić się zalecał, zapadł powtórnie (jak lekarz przepowiedział) w ciężką niemoc. Widząc zatém, że się choroba wzmagała, postanowił wrócić do Krakowa: a po drodze z Sandomierza, palony gorączką, mimo zakazu lekarza napił się zimnej wody, która zaraz powiększyła gorączkę. Ledwo więc tegoż dnia ściągnął do Chrobrza, domu dworzanina swego Goworka, rozniemógł się gwałtownie, i leżał w mocnej gorączce, dręczony cierpieniami których sam sobie był przyczyną, i tak osłabiony, że przytomni lekarze i dworzanie mniemali, iż nadchodzącej nocy nie przeżyje. Ale gdy nazajutrz przy zręcznej pomocy lekarskiej gorączka nieco sfolgowała, wsadzono go w lektykę, którą rycerze i dworzanie podejmując na przemiany, z Chrobrza wolnym krokiem przenieśli go do klasztoru Cystersów w Koprzywnicy. Był-to dowód wielkiej ku swemu panu miłości dworzan i szlachty, którzy dla zdrowia królewskiego nie sromali się obyczajem juńców służyć mu do zaprzęgu. W klasztorze Koprzywnickim leżąc król przez dni ośm, zajmował się nabożeństwem, i wtedy kościoł Płocki, w którym głowę Ś. Zygmunta króla i Męczennika z wielką czcią przechowywano, ślubował dźwignąć z upadku, a wikaryuszom tegoż kościoła Płockiego ku czci Boga i jego Matki codziennie dawać ofiary, kwartą nazwane. Tym celem wysłał do Płocka swego kapłana nadwornego Jana z Skrzynna, z zaleceniem, aby to oboje jak najrychlej przywiódł do skutku. A mając nadzieję, że mu się z czasem polepszy, z klasztoru Koprzywnickiego przybył do Osieka, gdzie za dozwoleniem mistrza Mateusza, innego poradnika, mimo sprzeciwianie się drugich lekarzy, napiwszy się miodu, zapadł w powtórną i większą jeszcze chorobę. Z Osieka przewieziono go do zamku Nowego miasta Korczyna, który był wspaniale i z wielkim nakładem wybudował. Tam odpoczywał przez czas niejaki, póki się nieco nie skrzepił i nie uczuł polepszenia; poczém za naleganiem mistrza Mateusza ruszył do Krakowa. Ale zaraz pierwszej nocy, czy-to z nagłego wstrząśnienia, czy skutkiem rozwijającej się choroby, poczęły się napady silnej gorączki, nie już jednostajnej ale przepuszczającej, co czwarty, to znowu co trzeci dzień, a niekiedy dzień po dzień przypadającej. Cierpienia przy takiej febrze zdawały się przecież dosyć znośnemi. Lecz gdy potém z ciągłą już gorączką dnia pierwszego Października przybył do Krakowa, a osłabienie znacznie się wzmogło, nazajutrz, to jest dnia pierwszego Listopada, kazał przez tłumacza za pytać się lekarzy, „azali już był w Krakowie?“ A widząc, iż to zapytanie wzięto za majaczenie w gorączce, dodał: „Wiem wprawdzie, że przybyłem już do Krakowa, ale chciałem pytaniem mojém naganić wam nieumiejętność waszą i próżność czynionych mi obietnic, że dopiero w Krakowie wyzdrowieję, gdy wprzódy, w niedostatku ziół suchych i innych aptecznych lekarstw, których na wsi dostać nie można, trudno mię było z łoża podźwignąć.“
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/310
Ta strona została przepisana.