kokrotnej wprzódy spowiedzi i namaszczeniu olejem świętym, jak na książęcia katolickiego przystało, w zamku Krakowskim, w wielkiej sali dolnej (sala bassa) od strony południowej, we wtorek przed Ś. Leonardem, to jest dnia piątego Listopada oddał ducha Bogu, i jak pobożnie wierzyć można, spoczął w pokoju na łonie Chrystusowém, zabrany ze świata z większą Polaków niżeli własną szkodą. Gdy o śmierci jego gruchnęła wieść po kraju, która w takich wypadkach wszystkie gońce wyprzedza, i doszła pobliższych prałatów i panów królestwa Polskiego, Jarosław arcybiskup Gnieźnieński, który właśnie jechał do Krakowa dla odwiedzenia chorego króla, Piotr biskup Lubuski, znaczniejsi panowie, szlachta i pospolitszego stanu obywatele, z przyleglejszych zwłaszcza ziem Krakowskiej i Sandomierskiej, zebrali się w wielkiej liczbie dla oddania ze czcią ostatniej posługi ukochanemu królowi. Trzeciego więc dnia po śmierci Kazimierza, to jest siódmego Listopada, trzej rzeczeni biskupi, Gnieźnieński, Krakowski i Lubuski, tudzież książę Opolski Władysław, i tłum mnogi panów, szlachty i pospolitego ludu, odprawili po wszystkich kościołach świeckich i i zakonnych obrzędy pogrzebowe; wreszcie, gdy na kościoł katedralny kolej przyszła, Jarosław arcybiskup Gnieźnieński, wraz z towarzyszącemi obrzędowi innemi biskupami, odprawił nabożeństwo żałobne, i wszystko co do zbawienia duszy i okazania zmarłemu czci winnej należało. Poczém zwłoki królewskie nie w grobie ojcowskim, ale w osobném miejscu, po prawej stronie wielkiego ołtarza pochowano; a wszystkich stanów ludzie osądzili, że godziło się uczcić niezwykłym grobowcem tego, który ojczyznę swoję i kościoł Krakowski tak niezwykle miłował. Jakoż poźniej grób jego ozdobiono po królewsku rzeźbą i obrazami rytemi w marmurze, kędy i postać króla Kazimierza, tak jako go znano za życia, widzieć wyobrażoną. W czasie pogrzebu zaś, gdy zwłoki królewskie do grobu spuszczano, takie w kościele między zgromadzeniem osób duchownych i świeckich, szlachty i pospolitego ludu, bogatych i ubogich, powstały płacze i jęki, że nie tylko sam kościoł Krakowski, ale całe miasto Kraków odbrzmiewało skargami, w których naród użalał się na zawczesny zgon swego króla; na każdym taka malowała się boleść i żałoba, iż zdawało się, że ojciec własnego syna, lub matka jedynego dziecięcia stratę opłakiwała. Ponure potém nastąpiło milczenie; głuche było i dla pociechy nieprzystępne ucho każdego, a jedni drugich zapytywali, co dalej będzie? i rozwodzili narzekania, jakie w podobnych razach żałość z ust wyrywa, ubiegając się niejako w okazywaniu swego smutku. Boleść po świeżej stracie króla, którego miłość i przychylność dla wszystkich więcej się uczuć dała gdy go zabrakło, niż kiedy używano jej korzyści, pogrążyła wszystkich w długotrwałej żałobie. Właśnie skończył Kazimierz rok życia sześćdziesiąty schodząc do grobu. Ubolewali nad tą stratą wszyscy duchowni i świec-
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/312
Ta strona została przepisana.