i swojemi stwierdzili go pieczęciami. Czego gdy oni uczynić nie chcieli, król Ludwik począł wchodzić w układy z Kazimierzem książęciem Szczecińskim, radząc mu, aby przyjął księstwo Giewkowskie, a odstąpił praw swoich do innych zapisów przez Kazimierza króla Polskiego jemu odkazanych. Ale Kazimierz książę Szczeciński nie chciał przyjąć takiego warunku, wiedząc, że Władysław Biały książę Gniewkowski, syn Kazimierza i prawy jego dziedzic, żył jeszcze, chociaż w klasztorze zamknięty. Przeto król Ludwik nowy z nim zrobił układ, nadając mu księstwo Dobrzyńskie, tudzież miasta i zamki Bydgoski, Wielatowski i Wałecki, na co rzeczony Kazimierz bardzo chętnie się zgodził. Uważał bowiem król Ludwik, że nie można było bez niebezpieczeństwa odstępować Kazimierzowi książęciu Szczecińskiemu wszystkich księstw przez króla Kazimierza zapisanych, aby przyszedłszy do ich posiadania nie pokusił się potém, przy pomocy Karola cesarza Rzymskiego i króla Czeskiego, który miał za sobą Elżbietę, siostrę rodzoną Kazimierza książęcia Szczecińskiego, o królewskie berło w Polsce, jemu słuszniejszém prawem niż Ludwikowi królowi Węgierskiemu w spadku należące. Po obcięciu zatém darowizny odkazanej Kazimierzowi książęciu Szczecińskiemu, a zniesieniu całkowitém zapisu przeznaczonego dla synów pobocznych Kazimierza króla, to jest Niemiery i Jana, wszystkie inne zapisy poczynione przez króla Kazimierza przy śmierci, mimo przeciwnego orzeczenia sądu, postanowiono przywieśdź do skutku, jakkolwiek chodziły pogłoski, że były sfałszowane i podrobione. Przybycie atoli Ludwika króla Węgierskiego mało a podobno wcale nie ucieszyło tak szlachty jako i ludu, zadawnione bowiem w sercach przywiązanie ku zmarłemu królowi obojętnemi je czyniło dla Ludwika jak dla każdego innego króla, który miał po nim nastąpić. Niechętnie więc poddawali się jego rządom, mając przytomną pamięć zeszłego a tak bardzo żałowanego pana. Nie ustawały po nim żale i narzekania, i więcej jeszcze niż na pogrzebie opłakiwano stratę wielkiego króla, który pierwszy królestwo zamkami i murami zabudował, i ukazał mu zasadę i modłę sprawiedliwości, a co nie mniejszą było jego zaletą, wszystkim ubogim i uciśnionym łatwy do siebie dawał przystęp. Na skargi wieśniaka, ubogiego, wdowy i każdego pokrzywdzonego tak chętnie nakłaniał ucho, że go nigdy nie mierziła rozmowa i prośba nawet najbiedniejszego charłaka i nędzarza. Jakoż, dla sprawiedliwych jego ustaw i urządzeń, świetnych i zaszczytnych dla kraju czynów, następcy tego króla snadniej go wychwalać, niż naśladować albo mu wyrównać mogą. Surowy karciciel oszczerstwa i potwarzy, zasłaniał zawzdy niewinnych i spokojnych ludzi przed chytremi wybiegami krzywdzicieli. Budownik tylu miast i zamków, mnogością dzieł znakomitych przewyższył liczbę lat i zakresy swego krótkiego życia.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/323
Ta strona została przepisana.