rążych rycerz na dzielnym koniu, wyobrażający osobę króla Kazimierza. Konia powodnego przyprowadził podkoniuszy. Poczém one dwanaście chorągwi kruszyło rycerstwo. W czasie ich łamania powstał między szlachtą i ludem tak wielki płacz i szlochanie, że nie było nikogo z kobiet i mężczyzn, nawet starców i młodzieży, tak twardego serca, któryby w ów czas nie płakał; a wszyscy narzekali, „że stracili zawcześnie tak dobrego, wspaniałego, sprawiedliwego i pokój miłującego pana, pod którego opieką błogie prowadzili życie; nazywali go ojcem ojczyzny, królestwa Polskiego odnowicielem, obrońcą sprawiedliwości.“ Wyrzekali potém na swoję niedolę, że straciwszy plemię własnych królów, poddali się obcemu plemieniu, królowi cudzoziemskiego rodu, do którego nie własnym językiem ale cudzym i przez tłumacza trzeba było przemawiać, i szukać go w oddalonych stronach, kędy trudny do niego stał się przystęp; że pozbawieni jego obecności, widoku i osobistego obcowania, nie znajdą u niego względu i spółczucia, a snadź potracą urzędy, przywileje i inne korzyści Kazimierzowej szczodroty. Przychodziły im na myśl liczne klęski i przygody, owe częste spustoszenia kraju i pożogi, których królestwo Polskie od śmierci Przemysława I, w Rogoźnie zmarłego bezpotomnie, za sprawą obcych niaprzyjacioł ciągle doznawało; i już wtedy wróżyli sobie przyszłe szkody i nieszczęścia, jakoby konieczne następstwa obecnego stanu rzeczy. Najwięcej zaś przywiązanie ludu do króla Kazimierza okazało się w czasie jego pogrzebu, wszyscy bowiem płakali go jak rodzica własnego i ojca ojczyzny, nie zmyślonemi ale szczeremi i serdecznemi łzami, w przekonaniu, że jego ludzkości, dobroci, łaskawości, zaszczytów nakoniec i sławy, ani obecny król Ludwik, ani żaden jego następca w pamięci i w sercach Polaków zagładzić nie potrafi. Żadnego też z królów i książąt Polskich, przy pogrzebowym obchodzie tylu łzami i żałosnemi skargi, tylu oznakami smutku i boleści nie uczczono. Strata bowiem jego była dla narodu tém dotkliwszą, że żadnego po sobie płci męzkiej potomka nie zostawił. Mąż zaprawdę godny dawnych wieków, odznaczający się nie pychą samowładców, jak wielu naszych książąt, ale prawdziwie królewskiemi przymiotami. Poważał ludzi uczonych, rozumnych i zacnych. Pałał żądzą uczciwej sławy; a co w ludziach wielkich najwyżej świat ceni, był dobroci pełnym i ludzkim. Na nim wygasł starożytny ród królów Polskich, który aż do jego czasów utrzymywał się w ciągłém następstwie; a korona Polska, za grzechy i nieprawości ludzkie, słuszném karaniem Bożem, od dziedzicznych, prawych i sprawiedliwych królów przeszła do obcych rządców.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/327
Ta strona została przepisana.