dnia w Piątek tak nagle mu się zaćmił, że zupełnie oczy utracił. Zaczém obmyślając opiekę nad kościołem swoim Gnieźnieńskim, z którym przez lat czterdzieści w świątobliwej żył zgodzie, i który wspaniałemi murami zabudował, a zapisami wielu wsi bogato uposażył i podźwignął, Mikołajowi z Koszutowa, proboszczowi Gnieźnieńskiemu, krewnemu swemu, postanowił ustąpić stolicy, i naznaczył tym celem prokuratorów. Ale nie dość w tej mierze rozważny, nie wziąwszy zezwolenia od kapituły, ani królewskiego upoważnienia, udał się wprost do papieża Grzegorza do Awinionu, w mniemaniu, że dosyć będzie na jego osobistém odstąpieniu, i że rzecz całą bez przeszkody załatwi. Tymczasem pobiegł za nim spiesznie Janusz Baszko (Pascho) kantor Gnieźnieński, i stanąwszy razem prawie w Awinionie, oparł się jego żądaniom w imieniu kapituły Gnieźnieńskiéj. A tak Jarosław, poświęciwszy napróżno wiele trudów i nakładów, i strawiwszy bezpożytecznie rok cały (w którym i przeciwnik jego kantor Janusz na zaraźliwą chorobę w niższych częściach ciała umarł) z niczém do domu powrócił. Wszelako, chociaż Mikołaj stracił nadzieję pozyskania arcybiskupstwa, Jarosław trwał w powziętym zamiarze ustąpienia z swojej stolicy; i znowu przeznaczywszy arcybiskupstwo siostrzeńcowi swemu Janowi zwanemu Suchywilk z Strzelec, doktorowi praw kościelnych, dziekanowi Krakowskiemu i kanonikowi Gnieźnieńskiemu, rodem z ziemi Sandomierskiej, wsi Strzelce, niedaleko miasteczka Szydłowa nad Schodnią (Schodnya) położonej, szlachcicowi herbu Grzymała, prokuratorów ustanowił. Lecz gdy wysłannicy rzeczonego Jana dziekana, szlachcic Domarat i Jarand kanonik Gnieźnieński, zaopatrzeni w listy króla Węgierskiego i Polskiego Ludwika, wstawiającego się za tymże dziekanem, nic u Grzegorza XI w Awinionie wskórać nie mogli (jak snadno bowiem król Ludwik przychylił się za nim, tak znowu wstawienie się swoje innym listem odwołał), rzeczony Jan dziekan, nowemi poparty listami kapituły Gnieźnieńskiej, jakich jego wysłannicy nie wzięli, tudzież listami Ludwika króla Polskiego i Karola cesarza Rzymskiego, a króla Czeskiego, udał się osobiście do Awinionu. A gdy Wilhelm kardynał, krewny Grzegorza papieża, przyczynił się za nim skutecznie, papież Grzegorz w roku następnym, to jest tysiącznym trzechsetnym siedmdziesiątym trzecim, wyniósł go na stolicę Gnieźnieńską, i w Awinionie w Niedzielę drugą po Wielkiejnocy wyświęcić kazał. Niebawem ruszył Jan arcybiskup z Awinionu, chroniąc się przed panującą tamże zarazą, i dnia pierwszego Lipca, we Wtorek, przybył do Gniezna, gdzie na jego przyjęcie wyszły ze czcią processye, a nazajutrz po przybyciu, w święto Nawiedzenia N. Maryi Panny, odprawił uroczyste w szatach biskupich nabożeństwo, i objął spokojnie w posiadanie całkowite arcybiskupstwo, wyjąwszy
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/335
Ta strona została przepisana.