Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/353

Ta strona została przepisana.

many bowiem mur w południowej stronie kaplicy przez niego założonej, jest dotąd świadectwem jego ostatniej woli.

Synod biskupi uchwala wypłatę żądaną przez Apostolskiego nuncyusza.

Gdy Mikołaj biskup Majorki, nuncyusz Apostolski, zażądał od kościoła Polskiego dwuletniej daniny, Jan arcybiskup Gnieźnieński naznaczył zjazd duchowny na dzień Narodzenia N. Maryi Panny w Uniejowie. Na który gdy Zbilut Włocławski a Dobiesław Płocki, biskupi, przybyli osobiście, inni zaś przysłali swoich pełnomocników, uchwalono, ażeby każda dyecezya w stosownej części uiścila się nuncyuszowi Apostolskie mu. Zaczém rzeczomy nuncyusz, zwolniwszy swój poprzedni nieco surowszy nakaz, zarządził, aby z każdej dyecezyi składano bardzo umiarkowaną ilość, bo tylko po dwa grosze od grzywny, na zaspokojenie należnej papieżowi daniny (taxa papalis).

Elżbieta królowa Węgierska obejmuje powtórnie rządy królestwa Polskiego. Tym czasem Kiejstut, Jagiełło i Witołd z innemi książęty Litwy wymierzywszy gwałtowny najazd na Polskę, ziemie między Sanem i Wisłą leżące plądrują i łupiestwami bezkarnie pustoszą.

Żałowała bardzo Elżbieta, królowa Węgierska starsza, że sprzykrzywszy sobie rządy królestwa Polskiego dla ustawicznych w nién zaburzeń i rozterek, oddala je w roku przeszłym synowi swemu królowi Ludwikowi, a przyjęła w zamian znaczne dochody z królestwa Dalmacyi: znowu więc zażądała do nich powrócić, i to nie bez obraźliwych wyrzutów, którym król Ludwik postanowił ustąpić, nie wiadomo, czy roztropnym namysłem, czy cierpliwością więcej spowodowany. W licznym przeto i wspaniałym orszaku, aczkolwiek już starka ośmdziesiątletnia, wracając do Polski, rozkazała panom przedniejszym i ich małżonkom czekać pod Sączem na swe przyjęcie. Co gdy z posłuszeństwem wypełniono, panowie ziemi Sandomierskiej, za jej zbliżeniem się do Bochni, oznajmili królowej o otrzymaném przez swoich szpiegów doniesieniu: „że Litwini zbierają się z całą zbrojną potęgą najechać ziemię Sandomierską, i że najazdu tego trzeba się lada dzień spodziewać, jeżeli się mu skutecznie nie zapobieży“. Królowa z zwykłą niewiastom nierozmyślnością, żadnego w tém oznajmieniu nie dostrzegając niebezpieczeństwa, odpowiedziała: „że niepotrzebne były ich obawy, albowiem syn jej król Ludwik tak wielką miał potęgę, i rękę tak długą, że nie tylko