Litwini ale wszystkie okoliczne narody drżały na jego wspomnienie“. Panowie Sandomierscy, otrzymawszy od królowej Elżbiety, w miejsce obrony i zabezpieczenia, słowa tak dumne i próżności pełne, których czczość niezadługo się pokazała, mając się za zupełnie bezpiecznych, jak gdyby nie przyjaciela słowami a nie orężem odpierać należało, wnet ujrzeli się pod ciosem przewidzianej przygody. Książęta bowiem Litewscy, Kiejstut, Jagiełło, Witołd, od Trok, Wilna i Grodna, książę zaś Lubart od Łucka, a Grzegórz od Bełzu, przez puste okolice Lubelskie spiesznym a tajemnym pochodem, przy świetle księżyca jaśniejącego na ów czas w pełni, nocą podsuwając się w głąb kraju, a we dnie kryjąc po gęstwach leśnych i bezdrożach, aż do rzeki Sanu dnia drugiego Listopada dotarli. Poczém przeprawiwszy się przez San, rozpuścili szeroko swoje krwawe zagony, a wycinając zarówno starców i kapłanów jako i dzieci, wszystek kraj pomiędzy Wisłą a Sanem spustoszyli, kościoły popalili, i liczny gmin brańców obojej płci, wraz z stadami bydła i innej zdobyczy uprowadzili do Litwy. Zapoźno spostrzegłszy najeżdżających nieprzyjacioł pod wsią Baranowem dziedzic tej wsi Pietrasz, syn Cztana, a bratanek Janusza arcybiskupa Gnieźnieńskiego, gdy już nie było gdzie uciekać, mąż serca dzielnego, bynajmniej nagłym barbarzyńców napadem nie zmieszany, porwał żonę swoję i dziecko maleńkie, jeszcze nie chrzczone, i wsadziwszy je z sobą na konia, przedarł się przez tłumy nieprzyjacioł, i wpław przebył Wisłę, wobec ścigających go Litwinów i miotających za nim gęste pociski; a tak, szczęśliwie uszedł niewoli. Wdowa zaś po Michale z Tarnowa, kasztelanie Wiślickim, właśnie gdy z majątku swego Wielkiej wsi (Wielowyesz) na powitanie królowej Elżbiety z świetnym dworem do Krakowa wyjeżdżała, a wtém nadbiegli i opadli ją Litwini, zaledwo przez swoję czeladź obroniona, przeprawiła się przez Wisłę i zdążyła do Sandomierza. Wiele jednak szlachetnego urodzenia niewiast wraz z dziećmi zagarnęła Litwa w niewolą. Królowa Elżbieta dowiedziawszy się o tak okropnej klęsce, usiłowała troskę wewnętrzną ukryć pogodném na pozór licem, i smutek napełniający serca Polaków krzepić próżną pociechą, „że syn jej Ludwik niebawem ujmie się tej krzywdy wyrządzonej im przez Litwinów, i zmusi nieprzyjacioł do wydania zabranych jeńców“. Ale ten rodzaj wojny, jakim Litwini wojowali, trzeba było podobnym rodzajem odeprzeć: Litwinów bowiem wyprawy były swawolą łotrowską; porwawszy zdobycz kryli się oni po lasach, puszczach, miejscach bagnistych i bezdrożach, a ustępując przed hufcami Polskiemi, rzadko odważyli się stanąć do bitwy. Dopiero kiedy wojsko Polskie odeszło, wracali i jak wprzódy najeżdżali krainy Polskie, naprzemian zwodząc nieprzyjacioł to pokojem to wojną. Tak zdradziecki sposób wojowania wielce dla Polaków był uciążliwy; nie mogli bowiem ani za-
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/354
Ta strona została przepisana.