Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/380

Ta strona została przepisana.

go nożem i na miejscu położył. Gdy się więc dworzanie proboszcza Pełki o tém morderstwie dowiedzieli, poszli w pogoń za uciekającym Mikołajem kasztelanem Łęczyckim; żądza sprawiedliwej zemsty dodawała im sił w biegu, zaczém doścignionego mnogiemi ciosami ubili. Bernard z Garbowa Sandomierzanin, któremu był Pełka proboszcz Kurzelowski, brat jego rodzony, wyjeżdżając straż zamku zostawił, powziąwszy wiadomość o dokonaném morderstwie na swoim bracie, odbił skarbiec arcybiskupi i zabrał z niego sześćset grzywien w złocie i srebrze. A nabiwszy wielką ilość bydła wprowadził do zamku, który przez dziesięć dni zostawał w ręku zuchwalca zbuntowanego przeciw panu swemu Januszowi arcybiskupowi Gnieźnieńskiemu, dopóki od Domarata Wielkopolskiego, Pietrasza Małochy Kujawskiego, starostów, tudzież Dersława Gnieźnieńskiego i Grzymały Kostrzyńskiego, kasztelanów, nie dał się namówić do zgody, pod warunkiem, że wszystkie wydzierstwa i bezprawia będą mu odpuszczone; poczém dopiero zdrajca nikczemny z zamku ustąpił i oddał go arcybiskupowi Gnieźnieńskiemu.

Po Dobiesławie biskupie Płockim wstępuje na stolicę Ścibor.

Dnia pierwszego miesiąca Grudnia Dobiesław zwany Sowka, biskup Płocki, gorliwy obrońca swobód kościoła, z wielką starannością krzątający się około odzyskania jego własności i przywilejów, przesiedziawszy na stolicy lat zaledwo trzynaście, gdy z Pułtuska jechał do Płocka, w wiosce przydrożnej blisko Gorzna przystole apoplexyą tknięty, umarł. Jeszcze zwłok jego nie pochowano w Płocku, gdzie miał grób przygotowany, kiedy na naleganie książąt Mazowieckich Janusza i Ziemowita, bez przywołania nieobecnych, złożono elekcyą i wybrano Ścibora Płockiego archidyakona. A gdy się nikt temu wyborowi nie sprzeciwił, Janusz arcybiskup Gnieźnieński potwierdził go w Zninie dnia ośmnastego miesiąca Grudnia. Nie ufając atoli takowemu potwierdzeniu Ścibor biskup Płocki, pchnął jak najprędzej gońca do Rzymu. Ten wziąwszy od Żydów Krakowskich sześćset kóp szerokich groszy, wraz z przyrosłą od nich lichwą, gdy do Rzymu przybył, wyjednał u Urbana VI drugie potwierdzenie wybranemu biskupowi, które mu bynajmniej nie było potrzebném ani do czegokolwiek przydatném.