Tegoż roku, dnia dwudziestego miesiąca Grudnia, Mikołaj z Strosbergu, proboszcz Gnieźnieński i poborca dochodów z królestwa Polskiego Stolicy Apostolskiej należnych, przekonany o przywłaszczenie sobie naprzód tysiąca pięciuset złotych, które winien był wnieść do Apostolskiej kamery, a potém o większe jeszcze przeniewierzenia się obwiniony, gdy z kwitów i wykazów podkollektorskich, złożonych na wezwanie Tomasza biskupa Luceryńskiego, nuncyusza Apostolskiego, okazał się brak dwunastu tysięcy złotych, z rozkazu tegoż nuncyusza poimany i w dożywotniém więzieniu osadzony został.
Do ciągłych utrapień, jakie kościoł Wrocławski ponosił z powodu osierocenia swojej stolicy od lat sześciu, przyłączyła się większa jeszcze klęska, gdy los zawistny zsyłał nań w tym roku nieszczęście za nieszczęściem. Rajcy bowiem Wrocławscy zważywszy, że przedawanie dotychczas piwa Świdnickiego w domach wikaryuszów kościoła katedralnego i Ś. Krzyża w Wrocławiu było z ujmą dochodów miejskich, postanowili tej przedaży zabronić, i wydali surowy zakaz, aby nikt nie ważył się piwa Świdnickiego dla duchownych Wrocławskich do miasta wprowadzać. Tym czasem woźnica jeden od Ruperta książęcia Lignickiego wiozący kilka beczek rzeczonego piwa dla Henryka dziekana Wrocławskiego, w darze posłanych na święta Narodzenia Pańskiego, prosił rajców, aby mu pozwolono zawieźć je dziekanowi. Rajcy, zbyt surowo przestrzegający swego zakazu, owego woźnicę uwięzili, a piwo zabrali. Z tej przyczyny Wacław biskup Lubuski, a w czasie osierocenia stolicy Wrocławskiej rządca biskupstwa Wrocławskiego, rzucił klątwę na miasto Wrocław; obawiając się zaś buntu mieszczan, z prałatami, kanonikami i wszystkiém duchowieństwem Wrocławskiém wyniósł się do Nissy. Wszczętą od dawna, a tym nowym wypadkiem roznieconą między duchowieństwem i ludem niezgodę, chcąc Wacław król Czeski uśmierzyć, dnia dwudziestego siódmego Czerwca przybył do Wrocławia, i z powodu przybycia swego kazał księżom pozosta-