ponastawiał na nich sidła i zdradziectwa. O czém gdy ich w przejeździe przez Wrocław ostrzeżono, postanowili przyspieszyć swoję podróż z największą ostrożnością; tymczasem w Treviso trafili na wniki, uwięziono ich bowiem z rozkazu książęcia Weneckiego, który chciał się tym czynem królowi Ludwikowi przysłużyć. Nazajutrz wszelako wypuszczono na wolność Mikołaja elekta Poznańskiego, który puścił się w dalszą drogę do Rzymu, a zatrzymano Gnieźnieńskiego Dobrogosta wraz z jego czeladzią i podróżną wyprawą. Władysław bowiem książę Opolski i Wieluński, który rodzonego bratanka swego Jana, syna Bolesława książęcia Opolskiego, jeszcze niedoletniego, a już za wstawieniem się Władysława stryja na probostwo Spiskie Ś. Marcina wyniesionego, pod ów czas zaś w Bononii ćwiczącego się w naukach, mając po sobie przychylność i względy króla Ludwika, na biskupstwo Poznańskie kierował, postarał się uwolnić rzeczonego Mikołaja, ażeby o jego przytrzymanie, jakoby przez niego nastrojone, nie był od braci i powinowatych tegoż Mikołaja prześladowany, i aby mu nie wyrzucano poźniejszego osadzenia na biskupstwie bratanka, że zdradą i przemocą było dlań uzyskane. Ale wprzód nim Mikołaj do Rzymu przyjechał, Urban VI, z powodu sprawionego przez siebie rozdwojenia w kościele starający się o zjednanie sobie przychylności książąt panujących, na prośby usilne posłów króla Ludwika, w tym celu wyprawionych do Rzymu, przeznaczył w dniu dziewiątym Czerwca na arcybiskupstwo Gnieźnieńskie Bodzantę, Sandomierzanina, szlachcica z domu Szeligów, mającego w herbie księżyc krzyżem ozdobiony, który się zowie Szeliga, jeneralnego prokuratora Krakowskiego; na Poznańskie zaś biskupstwo Jana Kropidłem zwanego, syna Bolesława książęcia Opolskiego, tą najwięcej okolicznością spowodowany, że książęta Opolscy takim samym jak on pieczętowali się herbem, to jest orłem modrego koloru w polu niebieskiém; nie czekając wcale ani zważając na poselstwo mężów zacnych, słusznie i prawnie wybranych na stolice osieroconych kościołów. Na zasadzie przeto rzeczonego postanowienia, z wielką i oczywistą krzywdą Dobrogosta i Mikołaja, obranych biskupów, Bodzanta objął rządy kościoła Gnieźnieńskiego, a książę Jan Kropidło zasiadł na stolicy Poznańskiej. Dobrogost elekt Gnieźnieński, uwolniony z więzienia, i w rzeczach swoich bynajmniej nie uszkodzony, wrócił do Polski na uroczystość Wniebowzięcia N. Maryi Panny, i udał się najpierwej do Łowickiego zamku, w tej myśli, że go za zgodą i zezwoleniem kapituły w posiadanie obejmie, zamierzywszy spór o prawa kościoła Gnieźnieńskiego wytoczyć Bodzancie. Ale gdy mu ztamtąd kazano ustąpić, przybył do Gniezna. A lubo żądał potém, aby za wydatki poniesione na popieranie praw kościoła i na własne utrzymanie dano mu
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/387
Ta strona została przepisana.