Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/403

Ta strona została przepisana.
Bartosz z Koźmina udaje się potajemnie do Ziemowita ksiażęcia Mazowieckiego, i namawia go, aby królestwo Polskie owładał przemocą; a wziąwszy od niego poczet ludzi zbrojnych, usiłuje opanować zamek Kaliski, ale nadaremnie, odkrył bowiem zdradę jeden z piekarzy. Poczém grodek swój Koźminiec, zdobyty przez margrabię Zygmunta, odzyskuje, a Parsk, warownię Tomasza z Ostrowączna, stronnika starosty Domarata, oblega, i zmusza go do ustąpienia z zamku.

Bartosz rycerz z Koźmina, dzierżawny starosta Odolanowski, przemyślając o podźwignieniu swej sprawy, udał się do Ziemowita książęcia Mazowieckiego, który gorąco pragnął dostąpienia korony Polskiej; obiecał mu swoje usługi, poddał się jego władzy wraz z zamkiem Odolanowskim i złożył przysięgę wierności. Przyczém umówiwszy się z nim potajemnie, za powrotem z Mazowsza, z wojskiem Ziemowita książęcia Mazowieckiego, przeznaczoném do popierania jego własnych i tegoż książęcia zamiarów, w wigilią Ś. Tomasza Apostoła zamek Kaliski dla siebie i dla książęcia Ziemowita wszystkiemi siłami starał się opanować. I już niektórzy z jego rycerstwa, korzystając z nieczujności i ospalstwa straży, poczęli wdrapywać się na mury, a jeden z nich przedziurawił bramę na pobliski młyn wychodzącą, a porwawszy piłę, jął w wywierconej szparze szerszy wyrabiać otwór dla zrobienia wojsku wstępu, gdy tymczasem Bartosz oczekiwał, rychło-li księżyc zajdzie, aby tém łatwiej zamek podchwycił. Aliści posłyszał tarcie piły piekarz, który wstawał właśnie do pieczenia chleba dla ludzi zamkowych i urąbania drew do piekarni, a zatrzymawszy w sobie oddech, gdy podstąpił z cicha ku bramie zkąd ów odgłos wychodził, odkrył zdradę, i nieznacznie, tak że nawet sam piłujący tego uczuć nie mógł, zagiął piłę siekierą, którą miał w ręku. Zdziwił się ów robotnik, co się stało z jego piłą, i skarżył się swoim towarzyszom, nalegającym aby spieszył z robotą, bowiem już świtać miało: a tymczasem piekarz pobiegł co żywo pobudzić czeladź zamkową, i przestrzegł o grożącém niebezpieczeństwie. Huknął zatém głośny okrzyk, poczęto z góry miotać głazy i pociski: a tak Bartosz z swym ludem musiał zamku odstąpić. Uciekającego zamkowi nie ścigali, radzi sami że uniknęli przygody, obawiali się przytém trafić gdzie na zasadzki. Omylony w nadziei zdobycia Kaliskiego zamku, ruszył nazajutrz Bartosz ku swej warowni w Koźmińcu, niedawno przez Zygmunta margrabię Brandeburskiego zdobytej, którą zręcznie ubiegł i opanował. Ztamtąd posunął się pod Chotecz, kędy dom przez Kazimierza króla z cegieł zbudowany zamieniono w gródek obronny; a postawiwszy spiesznie most na rzece Prosnie, podstąpił pod swój zamek i miasto Koźmin, podobnież przez Zygmunta margrabię zdobyte. Ale silną obroną załogi,