mocą do nich szturmowali. Czwartego dnia nakoniec mieszczanie postanowili poddać się, z tym warunkiem, aby im żadnej nie wyrządzono krzywdy. Ci atoli, którzy w zamku stali załogą, nie chcieli bram otworzyć: poczęto zatém dobywać zamku, który dnia trzeciego, z przyczyny braku żywności a osobliwie wody, poddać się także musiał. Rycerstwu Domarata, z końmi, bronią i wszystkiemi taborami, pozwolono wyjść ochronnie i bez szkody. Zająwszy więc miasto i zamek, i osadziwszy ten ostatni załogą, ruszył Wincenty z Kępy wojewoda Poznański dnia dwudziestego Stycznia z wojskiem swojém pod Kalisz; Sędziwoja zaś Swidwę kasztelana Nakielskiego z oddziałem rycerstwa zostawił na obronę miasta Poznania, aby nań nie uderzył Domarat z zamku, w którym stała jego załoga. Już bowiem Poznań i inne miasta przez wyprawione do Pyzdr do Wincentego wojewody i jego wojska poselstwa oświadczyły się, że chętnie przejdą na ich stronę. O czém gdy się Domarat starosta dowiedział, na usilne prośby obywateli Poznańskich, aby z miasta ustąpił, zamek Poznański i jego załogę poruczył Przedpełkowi z Staszowa, kasztelanowi Międzyrzeckiemu, zamek zaś Kaliski Janowi z Łękoszyna kasztelanowi Łęczyckiemu, a sam pobiegł zbierać lud posiłkowy przeciw Wincentemu wojewodzie Poznańskiemu i jego wojsku. A gdy Wincenty wojewoda Poznański przybył z wojskiem pod Kalisz, natychmiast mieszczanie otworzyli mu bramy. Zamek zaś, przez osadzoną w nim załogę dzielnie broniony, ściśniono oblężeniem. W czasie tego oblężenia, Konrad książę Oleśnicki, zachęcony licznemi a łudzącemi obietnicami Dzierżka Iwińskiego (de Giwno) kasztelana Gnieźnieńskiego, brata Domarata, przybył temuż Domaratowi na pomoc, niby chcąc zamek Kaliski pod swoję zagarnąć władzę. Ale gdy widział, że przystęp do zamku zewsząd był zawarty, przeto zgromiony od Wincentego wojewody Poznańskiego, że się z Domaratem powszechnym ich wrogiem połączył, złorzecząc Dzierżsławowi z Iwna cofnął swoje wojsko, z którém był przyszedł zajmować Kalisz, i wrócił do swego kraju. Wincenty zaś wojewoda i jego wojsko, przestając na samém oblężeniu zamku, a nie kusząc się o jego zdobycie, wszystkie dobra duchowne, do kościołów i klasztorów w obwodzie Kaliskim należące, po nieprzyjacielsku plądrowali i pustoszyli; i biedny ten kraj Wielkopolski, który przez lat czterdzieści pod panowaniem króla Kazimierza w błogim pokoju kwitnął, ponurzony na nowo w odmęt dawnych klęsk i zawichrzeń, jęczał pod uciskiem własnych krajowców, nie z słusznej jakiej przyczyny, bo tej nigdy nie było, ale dla samej nienawiści i fałszywych pogłosek.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/406
Ta strona została przepisana.