kolei jak mu zlecono wyłuszczył, a w końcu przydał prośbę: „aby już dłuższej ze szkodą Polaków nie czyniła zwłoki, ale jak najrychlej wysłała do Krakowa królewnę Jadwigę, którą zaraz po koronacyi i ustaleniu rządów królestwa Polacy odwiozą do Węgier, i czekać będą lat sposobnych do jej zamęścia: jeśliby zaś słowom jego i przyrzeczeniom składanym w imieniu narodu nie ufała, aby synów szlacheckich wraz z nim z Polski przysłanych wzięła za zakładników, jak tego przez posły swoje zdawała się żądać.“ Lecz gdy królowa Elżbieta, dla usprawiedliwienia się z czynionych jej zarzutów, to tych to owych szukała wymówek, i wątpliwą posłów zbywała odpowiedzią, wojewoda Sędziwój, widząc i Polaków i swego poselstwa nadzieję zupełnie zawiedzioną, słusznym oburzony gniewem, postanowił zaraz odjechać. Zaczém królowa Elżbieta z obawy, iżby wojewoda Sędziwój z głównym zamkiem Krakowskim od niej się nie odstrychnął, wzbroniwszy Sędziwojowi wyjazdu z Zary, wysłała wprzódy Jaśka z Tarnowa kasztelana Sandomierskiego do Krakowa, ażeby zamek Krakowski pod swoję objął władzę, poczém wyprawić miała zbrojno swoich Węgrzynów, dla utrzymania Krakowian w posłuszeństwie. Ale Sędziwój pomiarkowawszy, co przeciw niemu knowano, rozstawiwszy konie po drogach, któremi miał powracać, a nadto osobnym gońcem wysławszy do Krakowa ostrzeżenie z nakazem, „aby rycerstwo zostawione w zamku na straży nie poddawało go nikomu, chociażby starostę swego widziało w ogniu płonącego,“ sam z kilku towarzyszami wymknął się z Jadry, a przemieniając konie, w jednym dniu (rzecz zaledwo do wiary podobna) sześćdziesiąt mil Węgierskich, które jak wiadomo są nierównie większe od Niemieckich, bez wytchnienia ubiegł, i wyminąwszy swoich gońców, przybył do Krakowa zdyszany i znużony. Panowie Polscy, opowieścią jego żywo dotknięci, zjazd naznaczony wprzódy w Lelowie przenieśli na dzień drugi Marca do miasta Radomska, jako bliższego i przystępniejszego dla panów i starszyzny. Elżbieta zaś królowa, rozgniewana srodze ucieczką Sędziwoja z Szubina starosty Krakowskiego i wojewody Kaliskiego, mszcząc się na obecnych, gdy na zbiegłym staroście nie mogła, rozkazała wziąć pod straż Maćka podkomorzego Kaliskiego i wszystkich synów szlacheckich, po większej części bratanków i krewnych Sędziwoja, którzy pozostać u niej mieli za zakładników.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/429
Ta strona została przepisana.