wadził, po jego odjeździe począł się chwiać i mieszać, już-to z powodu wielkiej liczby książąt, już z przyczyny dawnej a w ów czas odświeżonej zawiści między Skirgiełłą bratem Władysława króla, Trockiego książęcia, a Witołdem jego stryjem, książęciem Grodzieńskim, która stopniami wzrastając, takim wreszcie wybuchła pożarem, że jeden drugiego z zaciętością jakby największego wroga ścigał i prześladował. Był albowiem Skirgiełło książę Trocki z przyrodzenia śmiały i dzielny, głową, orężem i językiem do wszystkiego sprawny; groźnym byłby się stał dla wszystkich, gdyby ustawiczne opilstwo nie było go w powszechną podało u ludzi pogardę. Wielu, a zwłaszcza tych, z którymi jak z przyjaciołmi i braćmi w zażyłości obcował, po pijanu nieraz mieczem kaleczył: potém dopiero, gdy się wytrzeźwił, rany przez siebie im zadane starannie opatrywał, mając w sztuce lekarskiej (cyrulickiej) przyrodzoną biegłość. Witołd książę Grodzieński, mąż statecznego umysłu, bystrzejszy rozumem a trzeźwy i przytomny, obawiając się Skirgiełły, już-to z przyczyny Rusinów, dla jedności wyznania wielce mu sprzyjających, już z przyczyny Władysława króla Polskiego, który był rodzonym jego bratem, a z różnych przytém okoliczności mając go w podejrzeniu, że na jego życie orężem, trucizną i wszelakiemi sposoby godził, postanowił schronić się przed niebezpieczeństwem; osadziwszy przeto zamki Grodno i Brześć, które pod jego zostawały zwierzchnością, silnemi załogami, uciekł z Litwy wraz z żoną swoją Anną, wszystkimi bojarami, rycerzami i całym dworem; i udał się do Janusza książęcia Mazowieckiego, męża siostry swojej Anny czyli Danuty; ale gdy ten, niepomny na związki powinowactwa, okazał mu się mniej przychylnym niżli się mógł spodziewać, wybrał się znowu do Ziemowita, drugiego książęcia Mazowieckiego. Wszelako i tu zimnego i nieludzkiego doznawszy przyjęcia (Janusz bowiem książę Mazowiecki, w którym jako bliskim powinowatym Witołd największą pokładał nadzieję, mniej gościnnym się dla niego pokazał, niżli przystało dla wygnańca i przyjaciela, a nadto, jak mówiono, zabrał mu czarę złotą, czego Witołd nigdy mu potém zapomnieć nie mógł) opuścił Mazowsze i pokrewnych sobie książąt, i jak wyżej powiedzieliśmy, udał się do Konrada Zollnera mistrza Pruskiego i Krzyżaków, pod ów czas Władysławowi królowi Polskiemu i Litwinom wielce nieprzyjaznych. Przyjęty uprzejmie, przez lat kilka używał u nich gościnności; w ciągu tego czasu nauczył się Niemieckiego języka, przywykł do ich obyczajów i sposobu życia. Krzyżacy nad wszelkie spodziewanie podejmowali go wdzięcznie i z uczciwością, nie tak z przychylności ku niemu, jak raczej w nadziei, że za jego wpływem i pomocą mogli skutecznie działać przeciw Litwinom. Po jego ucieczce, Litwa i Żmudź rozerwane na dwa stronnictwa, Władysława króla i Witołda, wysta-
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/463
Ta strona została przepisana.