wszyscy ku Wilnu i obadwa zamki silném oblężeniem ścisnęli. Książę Witołd z swém wojskiem, z Litwinów i Rusinów złożoném, zajął stanowisko pod zamkiem, który zowią Krzywym; mistrz Pruski około rzeki Wilny, ku stronie Polski i wsi Ponar do Wileńskiej kapituły należącej; mistrz zaś Inflantski za rzeką Wilną pod wsią Miszeholi. Jeszcze z obozów nieprzyjacielskich nie przypuszczono szturmu do oblężeńców, gdy Litwini i Rusini, którzy Władysławowi królowi zdawali się być wiernymi, sprzyjając Witołdowi, z jego skrytej namowy zamek Krzywy Wileński podpalili. Uderzył w tej chwili nieprzyjaciel, a gdy z tej przyczyny nie można było pożaru gasić, książę Kazimierz czyli Korygiełło, brat rodzony Władysława króla Polskiego, z pośrodka płomieni usiłując się wydostać, wpadł żywcem w ręce przeciwników, którzy zamek gorejący otoczyli gęstemi tłumy, i natychmiast został ścięty. Głowę jego na wysokiej włoczni zatkniętą nieprzyjaciele wystawili w górę, na postrach Polakom wyższego zamku Wileńskiego broniącym, i z groźbą upominali, aby straciwszy swego wodza nie wahali się poddać wraz z zamkiem. Ale Polacy, chociaż widzieli, że w Krzywym zamku, przez zdradę swoich, około czternastu tysięcy już-to Polaków, już Litwinów i Rusinów, częścią w płomieniach, częścią pod mieczem nieprzyjacielskim zginęło, z groźb jednak takich szydzili z pogardą. Poczęto więc do zamku dniem i nocą mocno bić z dział, od których mury zamkowe na rzut strzały zrujnowane i z ziemią zostały zrównane. Starosta przecież Wileński Klemens, chcąc oblężeńców od natarczywych grotów choć pozornym murem zasłonić, kazał w tych miejscach skóry porozwieszać, aby się o nie obijały nieprzyjacioł pociski. Poległ wtedy ze strony Krzyżaków Algard hrabia Hohenstein. I byłby ten sam los spotkał wyższy zamek Wileński, jakiemu uległ Krzywy, gdyby nie przezorność Polaków, którzy wszystkie powinności oblężeńców rozdzieliwszy pomiędzy siebie, wyłączyli od nich Litwinów i Rusinów, wielce o zdradę podejrzanych. Taką też w tej obronie Polacy odznaczyli się odwagą i dzielnością, że wszystkie wyłomy pociskami dział zrządzone we dnie i w nocy obsadzając, przeciw tym natarczywym ciosom jakby murem stawali, i nieprzyjacioł usiłujących wedrzéć się do zamku odpierali. Na trupie jednego poległego zaraz drugi żywy występował. Dwoma zatém środkami Polacy najskuteczniej się bronili, to jest, że wyłomy w murach zewnętrznych ziemią, gnojem i skórami bydlęcemi zatykali, i że w miejsce poległych śmiało występując, a na straże nieprzyjacioł i dzieła oblężnicze nagłe czyniąc wycieczki, potężnie ich razili. Konieczność bowiem nad wszelaki przemysł ludzki skuteczniejsza, nastręczała nie tylko zwyczajne środki obrony, ale i inne doraźne: nadstawiano więc mury popsute skórami zwierzęcemi, które się i strzałom i pociskom dział opierały. A tak gdy jedni i drudzy z największą usilnością
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/472
Ta strona została przepisana.