go o porzucenie zamku Naugardt, wyrządzenie gwałtu Krzyżakom i pobranie ich w niewolą, chcąc pomścić się na nim za ten postępek, który nazywał zdradzieckim, z zebraném na nowo i sprawném do boju rycerstwem, tudzież pomocą Bolesława Świdrygiełły, brata Władysława króla Polskiego, wiodącego z sobą nie mały poczet Litewskich i Ruskich zbiegów, licznemi wreszcie posiłkami Francuzów i Niemców, i zastępem stu pięćdziesięciu łuczników z Genewel, przy końcu miesiąca Lipca wtargnął do Litwy i dwoma oddziałami począł jej ziemie pustoszyć. A nie doznawszy nigdzie oporu (nie miał bowiem Witołd dość siły, dla ślizkiej wiary Litwinów i Rusinów, aby mógł bez niebezpieczeństwa zmierzyć się orężem z Prusakami) obległ zamki Wileńskie, i z wielkiém ale daremném sił wytężeniem przez sześć miesięcy do nich szturmował. Książę Witołd tymczasem poobsadzał po lasach wszystkie drogi i przesmyki, aby z nich tém snadniej na wojsko mistrza mógł uderzyć. O czém gdy się mistrz Pruski od jeńców dowiedział, przeprowadził wojsko przez miejsca bagniste i bezdroża, stawiając sobie mosty po drogach. Tam schwytawszy jednego z bojarów Litewskich, rycerza Sudimunta, kazał go na drzewie za nogi powiesić. Wiele jednak Krzyżacy utracili zaprzągów, wiele koni, które powięzły albo potonęły w bagnach; nie mało i ludzi wystrzelali im Litwini po wszystkich miejscach niesposobnych do walki czatujący na zasadzkach. Przysłał był i Władysław król Polski znaczną liczbę ćwiczonego rycerstwa książęciu Witołdowi do Litwy na pomoc przeciw Krzyżakom, o których wiedziano jeszcze w roku przeszłym, że Litwinom zamierzali wojnę wydać, pod pozorem wspierania Bolesława Świdrygiełły, a rzeczywiście w celu opanowania Litwy. Przybyła i z Polski znaczna liczba ochotników, wielu panów Polskich przystawiło własnym kosztem swoje chorągwie. A lubo Witołd z przyczyny niedowierzania swoim nie chciał staczać walnej bitwy, ustawicznie jednak napadając na nieprzyjacielskie obozy i stanowiska, tak przeważnie ich gromił, że te doraźne harce i wycieczki starczyły prawie za walną bitwę. Jedna już tylko pozostała nadzieja Bolesławowi Świdrygielle i mistrzowi Pruskiemu w zdradziectwie czerńców Ruskich, których oni w swojej mowie kalojrami zowią, a którzy znajdowali się między Litwinami w zamkach oblężonych: ci bowiem od Bolesława Świdrygiełły, wielce sprzyjającego sekcie Rusinów, już-to darami już obietnicami ujęci, wzięli na się zamki rzeczone popodpalać. Ale gdy i ta nadzieja upadła (odkrył bowiem zdradę jeden z tych kalojrów, którzy ją wykonać mieli, za co książę Witołd karał ich potém ciężkiemi kaźniami) mistrz Pruski odstąpiwszy od oblężenia wrócił wraz z Bolesławem Świdrygiełłem do Prus. W powrocie atoli doznając częstych od Witołda napadów w miejscach bagnistych i bezdrożnych, wielu z swoich ludzi utracił;
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/487
Ta strona została przepisana.