Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/493

Ta strona została przepisana.

„że ani król Polski Władysław nie jest tak potężny, ani on tak słaby i nikczemny, aby się miał uznać lennikiem i hołdownikiem króla i królestwa Polskiego, z ziem słuszném i niezaprzeczoném prawem jemu, jego potomkom i krewnym należących, które mu od Ludwika króla Polskiego i Węgierskiego jawnie i wyraźnie nadane zostały, i które po dziś dzień spokojnie posiadał.“ Władysław król Polski, widząc i dowodnie przekonywając się, że przerzeczonych ziem zgodnym i spokojnym sposobem nie odzyska, począł już myśleć o wydaniu wojny Władysławowi książęciu Opolskiemu w lecie następnego roku, i naradzał się o tém w największej tajemnicy, do której pięciu tylko senatorów przypuścił. Tak chciwie bowiem Władysław książę Opolski dążył do oderwania od Polski zabranych krajów, że usiłując je odgraniczyć wiecznie od królestwa, kazał w wielu miejscach około miasteczka Żytna sypać kopce, które po dziś dzień widzieć można, jakby to w jego mocy było naznaczać granice królestwu Polskiemu według upodobania.

Zygmunt król Węgierski, zgromadziwszy z różnych narodów ogromne chrześcian wojsko, wkracza zbrojno do Turcyi: a gdy zaufany w swojej potędze gardzi siłami cesarza Bajazeta, zwyciężony od niego ucieka z sromotą i wielką klęską chrześcian. Po tej klęsce ozuchwaleni Turcy nabrali tém więcej śmiałości i urośli na siłach.

Zygmunt król Węgierski postanowiwszy wydać wojnę Turkom i ich sułtanowi Bajazetowi (Beyzath), do czego namawiany był usilnie od wielu książąt chrześciańskich, a zwłaszcza od króla Francuzkiego i książęcia Burgundyi, obiecujących przystawić mu na tę wojnę posiłki, zebrał z rozmaitych krajów potężne wojsko, i tak z swoim jak i zaciągnionym od obcych ludem wybrał się zbrojno do Turcyi. Król Francuzki przysłał mu w posiłku znaczny rycerstwa swego poczet, Jan zaś książę Burgundyi przybył osobiście z swojém wojskiem. Były zgromadzone na tę wyprawę tak rozlicznych języków ludy, tak mnogie chrześcian połączyły się razem zastępy, że na nich pięciorakie widzieć było godła monarchów. Ale temu tak licznemu i potężnemu wojsku brakowało wodza i świadomości wojny, nie umiano sobie z niém radzić. Sam główny dowódzca wyprawy, Zygmunt król Węgierski, którego rozkazów wszyscy słuchali, nie miał o wojsku potrzebnego starania. Zaufany w potędze tylu zbrojnych ludów i zastępów, tak sobie lekceważył nieprzyjaciela, że mu się zdawało, i sam to wszędzie rozpowiadał, iż Turek w żadnym czasie i miejscu orężowi jego sprostać nie zdoła. Gdy więc przybył do Romanii, krainy należącej do