nie pospieszył własnym odeprzeć orężem, ale zmieniwszy swój zamiar i pierwotne postanowienie, Krzyżakom poruczył ich odparcie; ujrzał albowiem dwojakich przed sobą wrogów, a z nimi przybyłe wielorakie trudności i kłopoty. Wszelako nie przypuszczał, aby mistrz Henryk i Krzyżacy zupełnie już byli wyzuli się z wierności; mniemał owszem, że przez wzajemne układy można było jeszcze ukrócić ich przeniewierstwo: wyprawił przeto do rzeczonego mistrza Pruskiego Henryka poselstwo, z żądaniem, aby w jakie stosowne miejsce zjechał na wspólne z nim rokowanie, gdzieby o krzywdę sobie wyrządzoną przez wypędzenie Bogusza starosty Gdańskiego i innych rycerzy z zamku Gdańska w dobrem porozumieniu mógł się rozprawić. Na co gdy mistrz zezwolił, spotkali się obadwaj we wsi Kraju, inaczej Krajowicach, pod Radziejowem w Kujawskiej ziemi leżącej, dokąd przybył osobiście sam mistrz Pruski w towarzystwie kilku komturów. Tam w obecności Gerarda biskupa Włocławskiego i innych panów Polskich, tych zwłaszcza, którzy z zamku Gdańska przez Krzyżaków byli wyrugowani, książę Władysław Łokietek wynurzywszy swoje żale, wspomniawszy liczne dobrodziejstwa, tak przez siebie jako i swoich poprzedników Krzyżakom wyświadczone, o krzywdzie i obeldze doznanej w wyrzuceniu swoich rycerzy z zamku Gdańskiego długiemi słowy się rozwodził, żądając i nalegając, aby ją Krzyżacy naprawili oddaniem rzeczonego zamku. Przekładał, jak niesprawiedliwym z ich strony byłoby czynem, jak ohydną i po wszystkie wieki hańbiącą ich zbrodnią, gdyby z sprzymierzeńców stali się jego wrogami, z jałmużników prześladowcami, z przyjacioł i sąsiadów nienawistnemi jemu i jego krajom napastnikami. Mistrz zaś Pruski w mowie ułożonej chytrze do zmniejszenia winy rzekł: „że jeżeli Bogusza i rycerzy Pomorskich wydalił z zamku, nie uczynił tego na szkodę ale owszem na korzyść książęcia Władysława Łokietka, usunął bowiem przez to sposobność do częstych sporów i zatargów między swemi a książęcemi ludźmi; że przyrzeczeń i układów zawartych z Boguszem sędzią Pomorskim wiernie dochowa i w niczém im nie ubliży; że chętnie ustąpi z Gdańskiego zamku, i odda go książęciu Władysławowi Łokietkowi, nie przecząc mu bynajmniej do niego prawa i zwierzchniej władzy, byleby jemu i zakonowi książę Władysław Łokietek zwrócił zaręczone umową nakłady.“ Taką odpowiedzią ucieszony książę Władysław Łokietek, nie domyślając się w niej żadnego fałszu i wybiegu, oświadczył: „że wszelkie wydatki przez mistrza poczynione wróci nawet z wdzięcznością, i układów z sędzią Boguszem, acz bez wiedzy swojej zawartych, dotrzyma, niechajby tylko oznajmił, jaka była ilość rzeczonych wydatków w jednym roku poniesionych.“ Wtedy mistrz Henryk przymuszony utajoną chytrość wyjawić, odpowiedział: „że na obronę, straż i utrzymanie zamku Gdańska sto tysięcy grzywien szerokich groszy wyłożył, a przytém wielu
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/52
Ta strona została przepisana.