szlachcica herbu Topor, w jego dworze własnym Sieciechowicach, tudzież Piotra Zborowskiego, szlachcica herbu Jastrzębiec (Jastrzambczi), w domu jego Zborowie, i uprowadził ich do zamku Szowsten, po którego zdobyciu obadwaj uwolnieni zostali. Napadając prócz tego na ziemie królestwa i rozbijając kupców po drogach publicznych, wiele popełniał srogości, jednych zabijał, drugich porywał w niewolą.
Mistrz Pruski Konrad de Jungingen i Krzyżacy, zebrawszy z swego i zaciężnego rycerstwa znaczne wojsko, w towarzystwie Bolesława Świdrygiełły, brata rodzonego Władysława króla Polskiego, człeka niestatecznego umysłu i pochopnego do odmian, który z Litwy przez Alexandra książęcia wygnany (czemu król Władysław bynajmniej się nie sprzeciwiał) u Krzyżaków szukał schronienia; około dnia Ś. Doroty wtargnęli zbrojno do Litwy. W oczach książęcia Witołda, który z zamku Wileńskiego patrzał na to, stawić jednak nie mógł oporu, nie czując się na siłach i nie dowierzając Litwinom, podstąpili pod zamek Merecz: który zdobywszy i spaliwszy, gdy zdawało się że ciągną dalej ku Grodnu, nagle zboczyli w drodze i poszli pod Troki. Noc jednę zatrzymawszy się u stawiska Dawgowa (Dawgen) postąpili pod Zamieniki, gdzie dwa dni stali obozem. Ztamtąd posunęli się wreszcie do Oławy, o milę od Trok odległej. A lubo książę Witołd w wielkiej był obawie, aby z Oławy nie przyszli Trok oblegać, oni jednak minąwszy z prawej strony zamek Trocki, zdążyli do wioski Steigwil leżącej nad rzeką Strawą, zkąd przez Sumiliszki (Siedmiliszki), Stokliszki i Norowenę, wszystkie okolice, przez które przechodzili i kędy tylko dosiądz mogli, ogniem i łupiestwem pustosząc, siódmym pochodem dotarli do rzeki Niemna. Który, że pod ów czas mrozem był ścięty, łatwo po lodach przeszedłszy, około Ragnety wkroczyli do swego kraju z powrotem, wiodąc z sobą tysiąc obojej płci brańców z Litwy. Ci atoli, na usilne prośby Witołda, obiecującego za nich stosowny złożyć okup, wypuszczeni zostali z niewoli. Ale i książę Witołd takąż a podobno większą liczbę jeńca z Prus zabranego uwolnił, na prośby mistrza i zastawioną z jego strony rękojmią. Gdy zaś wojsko Pruskie ustąpiło z Litwy, znowu mistrz Inflantski z inném wojskiem najechał ziemię Litewską, a spustoszywszy ją łupiestwem, pożogą i innemi klęskami, zagarnął wiele ludu w niewolą, i nazajutrz po Ś. Agnieszce około Turowna i Lakonar wrócił do Inflant.