pod ów czas koniecznością było dla niego tak dawniej doznane jak i nowe krzywdy cierpliwie znosić, pozbierali z różnych krajów Niemieckich najemne zaciągi, i ozuchwaleni, że im przez czas niejaki opanowanie zamku Gdańska uchodziło bezkarnie, jęli myśleć o zagarnieniu całego Pomorza. Mając przeto zebrane w znacznej liczbie i potężne wojsko, i przygotowane do wojny zasoby, nagłym pochodem wtargnęli do kraju, którym, jak się wyżej powiedziało, rządzili w imieniu Władysława Łokietka Przemysław i Kazimierz książęta Gniewkowskiej i Michałowskiej ziemi, i miasto Gdańsk, zostające wtedy pod władzą książęcia Władysława, w sam dzień Ś. Dominika, w którym z powodu przypadającego jarmarku lud zazwyczaj licznie się do niego zgromadza, oblężeniem ścisnął. Wytrzymało miasto przez dni kilkanaście takowe oblężenie, gdy rycerstwo i szlachta walecznie go broniło; ale nareszcie przez zdradę niektórych mieszczan Gdańskich rodu Teutońskiego, którzy o poddanie miasta z Krzyżakami tajemnie się byli umówili, w nocy otwarte im zostało, i nieprzyjaciele wpuszczeni jedną bramą miasto opanowali. Wnet wszystkich rycerzy, panów i szlachtę Pomorską, a co większą jeszcze było niegodziwością, wszystek lud rozmaitym rodzajem kaźni wymordowali; żadnemu z Polaków nie przepuszczając, i nie szczędząc żadnego stanu, ani płci, ani wieku, wycięli bez miłosierdzia zarówno młodzież jak dzieci i niemowlęta, a to dlatego, aby rozgłos takiej srogości wszystkich przeraził, i odstręczył inne miasta i warownie od stawiania im oporu, niemniej aby po wytępieniu panów i szlachty tej okolicy snadniej im było całą ziemię owładnąć. Mało było przykładów w Polsce podobnej rzezi, rzadko kiedy przy zdobyciu jakiego miejsca warownego tyle krwi wypłynęło. Nie było żadnego rodzaju gwałtu i okrucieństwa, któregoby ręka nieprzyjacielska nie użyła na zagładę Polaków. Dwojaką Krzyżacy a najhaniebniejszą ośmielili się popełnić zbrodnię, z którą żaden czyn najsroższych nawet barbarzyńców porównać się nie może. Najprzód bowiem wezwani przez książęcia Władysława Łokietka do obrony Gdańskiego zamku, wypędziwszy z niego z największą sromotą tych, którym stać się mieli pomocą, sami zamek opanowali. Potém w niejaki czas zagarnęli i miasto Gdańsk, wymordowawszy szlachtę, która się była do niego zjechała na jarmark, i inne niewinne ofiary, tak iż Polakom znośniejby było pokonanymi być od Sasów, albo ustąpić ze swoich siedlisk, niżeli wśród pokoju i bezpiecznego wczasu, w progach swoich świątyń i ojczystych domów dać nędznie gardła obyczajem bydląt pod miecz bezbożnych sprzymierzeńców, i zostawić im łupem wszystkie majątki ruchome i nieruchome, przez długi czas zbierane, a nadto swoje żony i dzieci, na nieszczęsną przeznaczone niewolą.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/54
Ta strona została przepisana.