ciło, wróciwszy na mownicę, nierozważnie, i jak na mistrza i opowiadacza słowa Bożego bynajmniej nie przystało, prośbę owę nieszczęsną ogłasza. Zawierała zaś w sobie ta prośba oznajmienie: „że Żydzi mieszkający w mieście Krakowie nocy poprzedzającej zabili dziecko Chrześciańskie i krwią jego bezbożnie się zmazali, a na księdza, który szedł do chorego z Najświętszym Sakramentem, kamieniami ciskali.“ Co posłyszawszy lud, jakby na hasło wydane, wzburzony i zapalony, rzucił się z największą wściekłością na Żydów, i mnóstwo ich wymordowawszy, jednę ulicę Żydowską zrabował. Dopieroż gdy Klemens z Moskorzowa kasztelan Wiślicki i starosta Krakowski wraz z Mikołajem Litwoszem wielkorządcą zbrojno przybiegli, wstrzymali ów gwałt i rabunek. Ale gdy już po uspokojeniu rozruchu i rozpędzeniu ludu, który był wyległ z miasta częścią dla grabieży, częścią dla samej ciekawości, zdawało się, że wszyscy rozeszli się do domów i spokojność była przywróconą, a ulic żydowskich straż miejska pilnowała, uderzył na ratuszu dzwonek, aby się rajcy i urzędnicy miasta schodzili dla ukarania sprawców gwałtu i łupieży; a wtém rozszedł się pomiędzy ludem głos: „że rajcy i magistrat miasta tém uderzeniem dzwonka nakazują rzeź i rabunek między Żydami.“ Na ten odgłos, jakby za zmową powszechną, zbiegł się lud z całego miasta, i poczęto na nowo żydów łupić i mordować, czego już nikt nie śmiał bronić, gdy się pospólstwo rozjuszyło i rozbestwiło mordem i łupiestwem. Dla utłumienia więc takich gwałtów, podpalono domy żydowskie (niewiadomo czyją ręką, chrześciańską czy żydowską); a gdy pożar, nie wstrzymywany od nikogo, coraz więcej szerzyć się począł, kościoł Ś. Anny i kilka ulic w mieście zgorzało. Zaledwo uczniowie szkoły Krakowskiej z wielką pracą i usilnością zdołali obronić kollegium wielkie (collegium artistarum). Żydzi niektórzy, ratując się w niebezpieczeństwie, powbiegali na wieżę kościoła Ś. Anny, wychodzącą na przedmieście Garbarze, gdzie aż do wieczora się bronili; ale gdy ich w wieży podpalono, musieli się mimo woli poddać. Trwała ta zawierucha od godziny szóstej dziennej aż do zmroku; wiele żydów pod ten czas wymordowano lub uwięziono. Znaczna liczba z pomiędzy ocalonych chrzest przyjęła. Wszystkie dzieci żydowskie, których chrześcianie oszczędzili, albo które z ognia wyrwali, pochrzczono na katolików. Bogactwa wielkie i kosztowności znalezione w domach żydowskich pospólstwo rozszarpało. Wielu chrześcian spanoszyło się niemi i w majątki urosło. Po uśmierzeniu rozruchu znajdowano jeszcze w domach żydowskich wiele skarbów pozakopywanych w piasku i nieczystych odchodach. Rok ten z dopuszczenia Bożego pamiętny był klęskami żydów nie tylko w mieście Krakowie, ale nadto w Nissie i Frankfurcie, miastach Szlązkich, i w mieście Angielskiém Kanterbury.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/546
Ta strona została przepisana.