Dnia dwunastego Października, Władysław król Polski, oburzony zazdrością, którą tajemnie w sercu jego wzniecili dwaj radcy, nikczemni zausznicy, Jakóba z Kobylan, rycerza herbu Grzymała, posądzonego o cudzołostwo popełnione z Anną królową, kazał poimać, i okutego w kajdany uwięzić w zamku Lwowskim, gdzie blisko trzy lata wysiedział. Inny także rycerz, Mikołaj Chrząstowski, herbu Strzegomia, o takiż sam obwiniony występek, dobrowolnie uszedł na wygnanie. Jednego więc uwięzienie, a drugiego ucieczka, podały Annę królową u wielu nierozważnych ludzi w ohydę (której przepowiednią być miało zapadnienie się przed kilku dniami przypadkowe i bez żadnej gwałtownej przyczyny sypialni królowej); a to wcale niewinnie, gdy sam król Władysław o to płoche posądzenie i osławienie królowej naganiony od panów radnych na zjeździe odbywającym się w tymże roku w Niepołomicach, przez usta Mikołaja Kurowskiego arcybiskupa Gnieźnieńskiego ogłosił niewinną, a w roku następnym potwarców królowej srodze pokarał, co słuszną było na nich pomstą od Boga. Popadł był w takowe podejrzenie i Andrzej Tęczyński, rycerz herbu Topor; schwytano go bowiem w zamku Krakowskim o czasie niezwykłym i w miejscu tajemném, a ztąd posądzono o miłostki z Anną królową; nie głoszono tego jednak ani badano z taką jawnością, jak sprawę dwóch pierwszych. Klemens zaś z Moskorzowa kasztelan Wiślicki i starosta Krakowski, najpierwszy z oskarżycieli, sądzony u prawa, o które nastawała koniecznie królowa Anna, i przekonany o potwarz fałszywie królowi Władysławowi podszepnioną, musiał ją publicznie odwołać.
Gdy między Litwą a Prusakami poczęły się były niecić coraz większe waśnie i zatargi, Władysław król Polski pragnąc ojczyznie swojej Litwie spokojność ubezpieczyć, z Ulrychem Jungingen mistrzem Pru-