Brańsk i Starodub, które był na Litwie z daru Władysława króla Polskiego i Alexandra wielkiego książęcia Litewskiego posiadał, a to na wzgardę i z nienawiści ku temuż Alexandrowi Witołdowi, zbiegł do Wasila kniazia Moskiewskiego z drużyną przychylnych sobie Polaków, Litwinów i Rusinów, i z zasadzek napadał dniem i nocą na obozy Alexandra Witołda, trapiąc je rozmaitemi klęskami na korzyść Moskwicina. Tak kiedy wojsko Alexandra chciało przejść za rzekę wyższą Okkę, bieżącą przez sam środek Moskiewskiej ziemi, wzbronił mu takowej przeprawy, a Moskwa rozpierzchła się do zamków i miejsc warownych. Tymczasem przybyli posłowie Wasila kniazia Moskiewskiego z prośbą o pokój, który po wielu układach i rokowaniach stanął wreszcie na sprawiedliwych warunkach; książę Moskiewski Wasil musiał zwrócić wszystkie zabory, które usiłował sobie przywłaszczyć, i pogodził się na dobre z zięciem swoim Alexandrem Witołdem. Alić jak tylko zawarto i potwierdzono umowę, Alexander Witołd, zostawiwszy wojsko swoje w ziemi Moskiewskiej, człek lubieżny i pożądliwy, czémprędzej rozstawnemi końmi do żony pospieszył. Z tej przyczyny wojsko jego, zostawione bez wodza i bez zarządu, wielu klęsk w powrocie doznało. Naprzód bowiem głód ciężki trapić począł i ludzi i konie w pochodzie przez ów kraj, który po większej części okryty lasami i borami, nie wiele miał siół i wiosek, a i te od nieprzyjacioł i własnego rycerstwa były złupione i spustoszone. Tatarzy przytém, których był książę Moskiewski na pomoc przyzwał, nie dopuszczali wybiegania za paszą i żywnością. Gdy więc ustały wszelkie dowozy, i przyszło zostawić w lesie nieużyteczne telegi, srogi głód dał się uczuć rycerstwu. Chcieli się niektórzy z głodu karmić żołędzią, ale trzymając żołądź w ustach umierali. Tym sposobem wiele ludzi wyginęło. Przyłączyła się do tego nadzwyczaj śliska i niesposobna droga, z przyczyny ciągłych deszczów; kraj bowiem Moskiewski położenie ma nazbyt niskie: zaczém wszystkie niemal konie z głodu i złej drogi poupadały. W jednym zwłaszcza obszernym lesie tak głębokie były błota, że żołnierze musieli w wielu miejscach z zdechłych i posłabłych koni słać sobie drogę i stawiać pomosty, inaczej bowiem nie można się było przeprawić. Wśród takich przeszkód i trudności Tatarzy na wojsko książęcia Alexandra z tyłu uderzyli: z nimi Polacy, Litwini i Krzyżacy przymuszeni byli raczej pieszo niżeli konno bitwę stoczyć; zwyciężyli jednak Tatarów, którzy w ucieczce po lasach się pokryli. Rycerze zaś Polscy na tej wyprawie potraciwszy oręże, konie i wiele drużyny, ledwo na dzień Ś. Marcina wrócili do kraju, i udali się zaraz do Władydysława króla Polskiego przebywającego w Niepołomicach, żądając, aby im szczodrotą swoją nagrodził, co na tej wyprawie potracili. Król Wła-
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/549
Ta strona została przepisana.