którą Alexandrowi książęciu i Litwie wydać zamierzacie, i w każdym innym razie tegoż książęcia opuszczać, ale owszem winien go wszelką siłą i pomocą wspomagać. Wstrzymajcie się zatém od wojny, a zezwólcie na wzajemne w pewnym czasie i miejscu układy, mocą których król Polski Władysław przyrzeka uchylić i nagrodzić to wszystko, co z waszą krzywdą i niesprawiedliwie było zdziałane, i skłonić brata swego Alexandra wielkiego książęcia Litewskiego, jako podległego sobie i królestwu Polskiemu, iżby uczynił, czego słuszność i wzajemny pokój wymaga.“ Ale mistrz Pruski, nie zważając bynajmniej na tak łagodną i wyrozumiałą od powiedź, żalił się ciągle przed posłami królewskimi i zżymał hardo na książęcia Alexandra, a w końcu pogroził: „że nie ścierpi dłużej krzywdy swojej i swego zakonu, ale natychmiast z całą potęgą swoją pójdzie do Litwy.“ Arcybiskup zaś Gnieźnieński Mikołaj Kurowski, jeden z posłów królewskich, oburzony tak zuchwałemi pogróżkami mistrza, nieprzezornie i wbrew zaleceniu króla i radców rzekł w końcu temi słowy: „Przestań straszyć nas mistrzu wojną Litewską: jeśli ty bowiem wybierzesz się na Litwę, bądź pewnym, że król nasz Prusy zbrojno nawiedzi. Nieprzyjacioł Litwy my za swoich uważamy wrogów; na ciebie więc zwrócimy oręż, jeżeli Litwę zaczepisz.“ Czyli to arcybiskup nierozważnie z własnego wyrzekł popędu, czyli, jak twierdzą niektórzy, takie miał od króla polecenie, nie można wiedzieć z pewnością. Mistrz atoli rad temu oświadczeniu dodał: „Dziękuję ci, Ojcze Przenajwielebniejszy, że nie utaiłeś przede mną zamiarów twego króla. Ja twoją mową objaśniony i upewniony, raczej na głowę samę niż na członki cios mój wymierzę; ziemię osiadłą niż pustą, miasta i włości raczej niż lasy nawiedzić wolę; wojnę zamierzoną przeciw Litwie na królestwo Polskie obrócę. Radniej bowiem mnie i zakonowi memu godzić przeciw głowie, niż nogi podcinać; radniej kraje zamieszkane i ludne, niżeli pustynie, lasy i ciernie wojować.“ Jakoż nie zwłaczał długo, ale odprawiwszy posłów królewskich wziął się zaraz do broni i wojsko począł zgromadzać; a w przeddzień Wniebowzięcia N. Maryi Panny, kiedy Władysław król Polski przebywał w Nowém mieście Korczynie, doręczywszy mu na piśmie wypowiedzenie wojny, zamek Dobrzyń obległ, i ciągłém z dział szturmowaniem i miotaniem strzał ognistych zdobył i spalił; żołnierzy zaś Polskich, którzy zamku bronili, w pień wyścinał. Poczém miasteczka Rypin, Lipno, Dobrzyń splądrował, i wiele dziewic i niewiast w nich zamieszkałych wymordował. A tak słowa arcybiskupa Gnieźnieńskiego Mikołaja, niebacznie i nieostrożnie wyrzeczone, wojnę, któraby jeszcze się była odwlekła, przyspieszyły; i sam rozjemca, pośrednik pokoju lub wojny, niewczesną mową pożar wojny zapalił. Po zdobyciu zamku Dobrzyńskiego, Jana
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/557
Ta strona została przepisana.