i usiłowań, aby ten zabór utwierdzić. Tym celem przez wyprawione poselstwo i listy prosił książęcia Władysława Łokietka, „iżby zezwolił na zjazd wspólny w miejscu do tego stosowném, dla ułożenia się względem ziemi Pomorskiej i zgodnego przecięcia sporu o jej posiadanie.“ Książę Władysław Łokietek, spodziewając się zwrotu rzeczonej ziemi i wynagrodzenia strat poniesionych, w przekonaniu, że przez wzajemne układy i rokowania korzystniej tę sprawę niżli orężem załatwi, zgodził się na zjazd wspólny dla porozumienia się z mistrzem i jego zakonem. Gdy więc tak książę Władysław z prałatami i panami królestwa Polskiego, jako i Karol mistrz z swemi komturami zjechali się w mieście Brześciu Kujawskim, na przód książę Polski Władysław, wspomniawszy liczne i wielorakie dobrodziejstwa zakonowi przez książąt Polskich wyświadczone, które go z małych początków i nader poziomego stanu wzniosły do takiej zamożności i potęgi, począł użalać się na ciężkie krzywdy sobie od tegoż mistrza i zakonu wyrządzone a mianowicie: „że ziemię Pomorską, dziedzictwo jego i ojcowiznę, bez poprzedniego wypowiedzenia wojny, popaliwszy wsie i miasteczka, po nieprzyjacielsku orężem opanowali; panów przedniejszych i szlachtę i innych wiernych mu poddanych okrutnie pomordowali, albo z kraju wygnali: niechajby więc poradzili się swego sumienia, a baczyli na swe powołanie, nie zapominając świeżych dobrodziejstw jego dziada Konrada, który ich pierwszy do tej krainy sprowadził i obszernemi nadaniami uposażył: a iżby go nie odzierali niegodnie z dziedzictwa rzeczonego Pomorza, dla którego obrony byli przyzwani: inaczej kara Boża, jeśliby ludzkiej zabrakło, dosięże ich kiedyś za tyle niegodziwości i bezprawia.“ Mistrz Karol, nie umiejąc ani mogąc usprawiedliwiać tego, co mu zarzucano, wszystko bowiem aż nadto było jasne, niezdolny swojej winy żadnym pozorem zasłonić, ani żadnej w rozumie ludzkim wyszukać na nię obrony, wolał już błagać raczej książęcia Władysława, prałatów i panów królestwa Polskiego, a niżeli tłumaczyć się z zarzutów. Jakoż dopraszał się z wielkiém swoich chęci wylaniem, a większą jeszcze chytrością: „aby zakonowi dozwolili zatrzymać ziemię Pomorską; a nie odmawiając przyjęcia tak za rzeczoną ziemię, jako i straty poniesione, wynagrodzenia w złocie i srebrze, jawném pismem zeznali, że prawo i tytuł posiadania tej ziemi na zawsze im przedali i odstąpili.“ Przyrzekał nadto mistrz z swemi Krzyżakami: „że klasztór, jakiegoby książę Władysław chciał zakonu, z czterdziestu mnichów złożony, dla jego i potomków książęcych zbawienia, założy i dostateczném opatrzy uposażeniem; zamek Nieszawski z przyległemi wsiami Orłowem i Murzynowem powróci; w każdej zaś potrzebie, jemu i królestwu Polskiemu czterdziestu kopijników swoim nakładem i żołdem na wojnę dostawi.“ Nie trafiła książęciu Władysławowi ta prośba do przekonania, ale przeciwnie obu-
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/64
Ta strona została przepisana.