Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom III.djvu/70

Ta strona została przepisana.

nie śmieli z nim stoczyć bitwy, zagarnąwszy wielką liczbę jeńców, wrócili do Prus zwycięzko i bez szkody. Tego spustoszenia chcąc się na nich pomścić książę Litewski Witenes, zgromadził cztery tysiące samego wyborowego rycerstwa, z którém w wigilią Niedzieli Kwietniej wkroczył do Prus, a niszcząc wszystko mieczem i pożogą i szerząc łotrostwa swoje aż pod Brunsberg, świątynie Boże odarte z naczyń i klejnotów popalił, sam także Najśw. Sakrament na ziemię ze wzgardą porzucony spluł niegodnie i nogami podeptał, a potém brańcom chrześciańskim przyganiał z szyderstwem, że stracili Boga swego, któremu cześć oddawali. Nasyciwszy się wreszcie dopełnioną na chrześcianach straszliwą rzezią i pożogami, gdy mistrz i Krzyżacy wszędy unikali bitwy, z licznym gminem brańców i zagarnioną zdobyczą wracał do Litwy. A gdy w jednym lesie u wzgórza leżącego na granicach obu państw położył się obozem, aby przejrzeć i między swoich rozdzielić jeńców, począł naigrawać się z panien, niewiast poważnych i niewolnic, które same bez mężów prowadzone tysiąca czterechset liczbę wynosiły, pytając: „czyli wiedziały, gdzie się ich Bóg znajdował? “ Kazawszy potém przynieść puszkę zabraną w Prusiech, w której przechowywany był Sakrament Ciała Pańskiego, rozbił ją, i wyrzucony bezbożną ręką, Najświętszy Sakrament Eucharystyi, miotał nim pod nogi panien i innych brańców, plwał nań niegodnemi usty, i świętokradzką nogą deptał go i roztrącał po ziemi, nie szczędząc bluźnierstw i słów obelżywych: „Oto Boga, którego czcicie i w modłach wzywacie, w waszych oczach depcę i rościeram na miazgę, a on nie ma mocy oprzeć mi się, i ani sobie poradzić, ani wam swoim czcicielom dać ratunku. Już ten Bóg wasz memi nogami starty i zniweczony zginął. Bogowie moi potężniejsi są, przy ich bowiem pomocy szczęścia doznaję, za ich zezwoleniem was poimanych w więzach trzymam. Lepiej podobno im, niżli waszemu, cześć i pokłon oddawać.“ Takiemi bluźnierstwy i obelgami brańcy chrześciańscy boleśnie dręczeni, nie śmieli jednak przeciw wściekłości barbarzyńskiego książęcia wyrzec ni słowa; westchnieniem tylko, płaczem i jękiem, który boleść i żal nad taką zniewagą Stwórcy z ich piersi wydobywał, modlili się w duszy, ażeby tę bezbożną pychę pospieszył skrócić i ukarać. Jakoż nie dozwolił dłużej Majestat Boski takiej Imienia swego zniewagi. Nazajutrz bowiem o świcie, to jest dnia szóstego Kwietnia, we Wtorek, mistrz Pruski Henryk v. Plock, z ośmdziesięciu rycerzami swego zamku, i silnym zastępem tak swoich jako i obcych zaciężnych żołnierzy, doścignąwszy wojsko Litewskie i jego wodza, na tém samém stanowisku, gdzie tak bluźnierczo lżył imię Pańskie, bitwę zaciętą stoczył. A chociaż Litwini przez czas niejaki dzielnie się opierali, w końcu jednakże pobici pierzchnęli z placu. Dopieroż uciekającym wsiedli Krzyżacy na karki, a nad poimanemi nie chcieli mieć litości: jednych wieszali na szubienicy, drugich w wodzie topili. Z tak wielkiego wojska